Raporty

Aromma.pl - Świece sojowe tworzone z pasją

Oszczędności młodych Polaków. Ponad 77 proc. twierdzi, że ma odłożone pieniądze na „czarną godzinę”

Jak wynika z raportu UCE RESEARCH i SYNO Poland, 77,4% Polaków w wieku 18-35 lat ma odłożone jakieś pieniądze na tzw. czarną godzinę. 12,3% nie posiada takich oszczędności. Z kolei 10,4% ankietowanych nie pamięta, czy w ogóle je zgromadziło. Do tego wychodzi, że rezerwy młodych osób najczęściej przekraczają 10 tys. zł – 17,1%. I to jest najwyższa wartość, jaką mogli podać respondenci. Najmniejszą kwotę, tj. poniżej 500 zł, zadeklarowało 10% młodych rodaków. Dalej w zestawieniu widać 500-1000 zł – 7,3%, 2000-3000 zł – 5,9%, 5000-6000 zł – też 5,9%, a także 1500-2000 zł – 5,8%. Najmniej wskazań ma przedział 8000-9000 zł – 0,7%.

Według raportu pt. „Jak młodzi Polacy oszczędzają na czarną godzinę?”, autorstwa UCE RESEARCH i SYNO Poland, który powstał na podstawie specjalnego sondażu, przeprowadzonego wśród Polaków w wieku 18-35 lat, aż 77,4% z nich twierdzi, że ma odłożone jakieś pieniądze na tzw. czarną godzinę. 12,3% ankietowanych nic w tym celu nie zaoszczędziło, a 10,4% nie pamięta, czy w ogóle posiada takie zasoby.

– Młodzi ludzie są na dorobku, więc trudno im cokolwiek odłożyć na tzw. czarną godzinę, zwłaszcza że ostatnie czasy temu nie sprzyjały. Zeszłoroczne szaleństwo inflacyjne spowodowało, że zdolność odkładania jakichkolwiek środków pieniężnych była jeszcze trudniejsza niż w latach pandemicznych. Oczywiście każdy z nas powinien mieć odłożone jakiekolwiek pieniądze, ale w praktyce jest to dość trudne do zrealizowania, szczególnie jeżeli mówimy właśnie o młodych, mniej zarabiających, osobach – komentuje Łukasz Zieliński, współautor badania z SYNO Poland.

Ankietowani, którzy posiadają oszczędności na tzw. czarną godzinę, mieli do wyboru 13 przedziałów kwotowych. Najmniejszy z nich był poniżej 500 zł, a najwyższy – powyżej 10 tys. zł. I właśnie ta największa wartość była najczęściej wskazywana przez Polaków w wieku 18-35 lat. Zadeklarowało ją 17,1% badanych.

– Osoby, które w wieku 18-35 lat odłożyły już na czarną godzinę przeszło 10 tys. zł, dobrze zarabiają. Według sondażu, ich miesięczne dochody netto z reguły przekraczają 9 tys. zł. Przeważnie dotyczy to mieszkańców największych polskich miast. Zgodnie z wynikami badania, częściej są to mężczyźni niż kobiety. Choć to one zazwyczaj są bardziej oszczędne, ale w praktyce niestety przeważnie mniej zarabiają od mężczyzn. Przez to mają gorszą możliwość odkładania pieniędzy. Czasem te dysproporcje są nawet dosyć spore. Do tego kobiety częściej widzą szersze potrzeby rodzinne, które ewidentnie wiążą się z dodatkowymi wydatkami – wyjaśnia Łukasz Zieliński.

Wśród osób, które nie mają żadnych oszczędności na tzw. czarną godzinę, przeważają kobiety nad mężczyznami. Ponadto mówią o tym głównie osoby z miesięcznymi dochodami netto na poziomie 1000-2999 zł, z wykształceniem podstawowym lub gimnazjalnym, a także z miast liczących 50-99 tys. mieszkańców.

– Osoby, które zarabiają poniżej średniej krajowej, generalnie nie mają szans na odłożenie jakiejkolwiek kwoty. Koszty życia nawet w mniejszych miejscowościach nie są na tyle niskie, żeby można było coś tam zaoszczędzić, również mieszkając z rodzicami. I dopóki ankietowani z ww. zarobkami nie znajdą lepszej pracy, to nic nie odłożą. Oczywiście dla Polaków ze słabszym wykształceniem może być to trudniejsze – przekonuje współautor badania z SYNO Poland.

Z kolei wśród osób, które nie pamiętają, czy mają oszczędności na czarną godzinę, również jest więcej kobiet niż mężczyzn. Ponadto są to głównie osoby, które wolą nie mówić o wysokości dochodów. Mają zazwyczaj wyższe wykształcenie. Zwykle mieszkają w miastach liczących od 50 tys. do 99 tys. ludności.

– Uważam, że w dużej większości mogą to być osoby, które wstydzą się tego, że nie mają żadnych środków odłożonych na tzw. czarną godzinę. Dlatego też wolą jednoznacznie nie wskazywać, ile zarabiają lub udawać, że nie pamiętają, ile w ogóle mają odłożonych pieniędzy. Ale może być też tak, że są to dość majętne osoby, które z daleko posuniętej ostrożności nie chcą informować nikogo o swoich zarobkach i ewentualnych oszczędnościach. Takiego stanu rzeczy nie możemy też przecież jednoznacznie wykluczyć – analizuje Łukasz Zieliński.

Z badania również wynika, że 10% ankietowanych ma oszczędności na tzw. czarną godzinę poniżej 500 zł. Częściej mówią o tym kobiety niż mężczyźni. Ponadto dotyczy to przede wszystkim osób z miesięcznym dochodem netto poniżej 1000 zł, z wykształceniem zasadniczym zawodowym, a także ze wsi i z miejscowości liczących do 5 tys. ludności.

– Przyznam szczerze, że taka deklaracja trochę mnie przeraża. Gdyby w życiu tych osób wydarzyło się coś naprawdę złego, to staną one przed ciężkim dylematem. Tego typu oszczędności nie dają żadnego zabezpieczenia, a jeśli już – to mało znaczące. Natomiast warto zauważyć, że ww. kwotę głównie podały osoby, które mieszkają w bardzo małych miejscowościach i na wsiach. A tam w sytuacjach kryzysowych szybciej znajdują się bliskie osoby, które wzajemnie się wspierają. Oczywiście nie jest to regułą, ale z mojego doświadczenia wynika, że wielkość miejscowości może mieć tu znaczenie – stwierdza ekspert z SYNO Poland.

Kolejne w zestawieniu są przedziały 500-1000 zł – 7,3%, 2000-3000 zł – 5,9%, 5000-6000 zł – również 5,9%, a także 1500-2000 zł – 5,8%. Natomiast najmniej wskazań ma kwota rzędu 8000-9000 zł – 0,7%. – Powyższe wyniki pokazują, że faktyczny stan środków na tzw. czarną godzinę jest dość kiepski. Oczywiście młodzi Polacy nie bardzo mają z czego odkładać, ale widać też słaby nawyk oszczędzania. W mojej ocenie, potrzebna jest szersza edukacja na ten temat, połączona z podstawową wiedzą o ekonomii, która powinna zaczynać się już od najmłodszych lat. Inaczej niezbyt wiele się zmieni w tej kwestii – podsumowuje Łukasz Zieliński.

 

***
Opis metody badawczej

Raport pt. „Jak młodzi Polacy oszczędzają na czarną godzinę?” powstał na podstawie badania sondażowego, przeprowadzonego metodą CAWI (Computer Assisted Web Interview) na próbie ponad 800 Polaków w wieku 18-35 lat. Autorami raportu są eksperci z platformy analityczno-badawczej UCE RESEARCH i międzynarodowej firmy analitycznej SYNO Poland.

Źródło: UCE Research

Co 4. firma zwleka pół roku z odzyskaniem pieniędzy od dłużnika

Nie mam pieniędzy, zapomniałem o fakturze, klienci zalegają mi z zapłatą, więc i ja nie płacę – to najczęstsze usprawiedliwienia, jakie słyszą właściciele firm od swoich klientów, którzy nie regulują należności za dostarczone towary czy wykonane usługi. Najnowsze badanie „Przedsiębiorcy wobec swoich dłużników”, przeprowadzone na zlecenie Kaczmarski Inkasso*, pokazuje, że aż co 4. firma przekazuje zaległe faktury do windykacji dopiero po 6 miesiącach od upłynięcia terminu zapłaty. Zwykle to zbyt późno, aby bezproblemowo odzyskać pieniądze.

 

Według badania Kaczmarski Inkasso w ciągu ostatnich 12 miesięcy niesolidni kontrahenci finalnie opłacili średnio 52 proc. liczby przeterminowanych faktur, o które ich wystawcy w jakikolwiek sposób się upomnieli. Reszta nie została dotąd  uregulowana, a pieniądze należne właścicielom przedsiębiorstw nadal są zamrożone. To poważny problem dla firm, bo wiąże się z koniecznością poszukiwania dodatkowych źródeł finansowania lub wprowadzenia ograniczeń w działalności, np. zakupu materiałów gorszej jakości, zredukowania nakładów na marketing czy ograniczenia benefitów dla pracowników.

 

Usprawiedliwienie na niepłacenie

W repertuarze usprawiedliwień, jakie przedstawiają partnerzy handlowi, którzy wstrzymują płatności, dominuje brak pieniędzy. Pustką w firmowej kasie tłumaczy się prawie połowa dłużników. Niewiele mniej, bo 44 proc., zasłania się zapominalstwem. Na trzecim miejscu w katalogu wyjaśnień uplasowały się zatory płatnicze – 18 proc. Z kolei 15 proc. kontrahentów zaznacza, że odda pieniądze, ale z poślizgiem. Natomiast co 10. partner usprawiedliwia się brakiem lub zgubieniem faktury. Inne powody to: chwilowa niewypłacalność, omyłkowe pominięcie faktury w płatnościach, a także przegapienie jej daty.

 

„Żółta kartka” dla dłużników

Po raz pierwszy na brak zapłaty firmy najczęściej reagują po tygodniu, co deklaruje 43 proc. z nich.  Po miesiącu zaczyna o tym przypominać kontrahentom 1/5 przedsiębiorców. Ale co 10. robi to dopiero po upływie 3 miesięcy. Jest też grupa, która czeka niemalże w nieskończoność – 5 proc. zwleka aż 6 miesięcy. Są też i tacy, którzy już następnego dnia po upływie daty widniejącej na fakturze pokazują „żółtą kartkę” i mobilizują kontrahentów, aby się rozliczyli. Taką praktykę stosuje sporo, bo 15 proc., podmiotów.

 

Najtrudniejszy pierwszy krok

Jednak nawet szybka reakcja nie gwarantuje zwrotu należności. Dlatego część przedsiębiorców szuka wsparcia w firmach windykacyjnych. Po miesiącu od upływu terminu zapłaty kieruje tam faktury 23 proc. MŚP. Z kolei 35 proc. decyduje się na ten ruch po 3 miesiącach, a 26 proc. dopiero po 6. 

- To stanowczo za długo. W przypadku opóźnień w płatnościach czas reakcji jest kluczowy. Im później faktura trafia do windykacji, tym bardziej skomplikowany staje się proces odzyskiwania należności. Po pierwsze, z czasem dłużnicy często popadają w jeszcze większe problemy finansowe, co sprawia, że mają coraz mniej środków na uregulowanie zaległych płatności. Po drugie, długa zwłoka sprawia, że dłużnik może przyzwyczaić się do braku konsekwencji, a to utrudnia negocjacje i zmniejsza szanse na polubowne rozwiązanie sprawy. W skrajnych przypadkach, gdy proces windykacji jest opóźniony o wiele miesięcy, może się okazać, że dłużnik już nie prowadzi działalności lub sąd ogłosił jego upadłość. Taka sytuacja znacznie ogranicza możliwości odzyskania pieniędzy, choć ich nie przekreśla - tłumaczy Jakub Kostecki, prezes Zarządu firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso.

Unikanie kontaktu z dłużnikiem nierzadko prowadzi do poważnych konsekwencji. Skumulowanie się zaległości finansowych i braki na firmowym koncie mogą skutkować zakończeniem działalności. Z danych Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej wynika, że w pierwszej połowie tego roku zbankrutowało aż 219 polskich firm, a 2261 ogłosiło restrukturyzację - dotyczą one głównie jednoosobowych działalności gospodarczych.

- Dane COIG pokazują, że zatory płatnicze najmocniej odczuwają najmniejsze podmioty. Sektor MŚP jest kręgosłupem polskiej gospodarki, a jego stabilność finansowa ma zasadnicze znaczenie dla utrzymania konkurencyjności na rynku. Jeśli przedsiębiorcy nie zaczną szybciej reagować na zaległości płatnicze, w trudnym położeniu mogą się znaleźć nie tylko pojedyncze firmy, ale i całe sektory gospodarki – podsumowuje Jakub Kostecki.

 

Lepiej zapobiegać niż leczyć

Opóźnione płatności są dużym zagrożeniem dla najmniejszych firm. Dlatego lepiej zapobiegać niż leczyć. Warto wiedzieć, że firmy mogą skutecznie zmobilizować kontrahenta do terminowej zapłaty za fakturę lub przyspieszyć uzyskanie pieniędzy za sprzedane towary lub usługi z faktury z odroczonym terminem płatności. Takie możliwości daje np. faktoring jawny. Chroni płynność finansową firmy, nie dopuszczając do opóźnień po stronie kontrahenta. Warunek jest jednak taki, że trzeba działać natychmiast.

– Faktoring jest krok przed windykacją. Warto z niego skorzystać, aby nie dopuścić do powstania zaległości. Ale działa on tylko wtedy, gdy termin płatności jeszcze nie upłynął. Wówczas jest duża szansa na odmrożenie pieniędzy z faktur, zanim te się przeterminują – podsumowuje Emanuel Nowak, ekspert firmy faktoringowej NFG.

 

  • Badanie „Przedsiębiorcy wobec swoich dłużników” zostało przeprowadzone przez TGM Research zlecenie firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso w lipcu 2024 r. metodą CAWI na reprezentatywnej grupie 400 przedsiębiorców z sektora MŚP, wystawiających faktury z odroczonym terminem płatności.

Źródło: KRD

Budowlanka z lekką zadyszką. Ale co czwarta firma planuje większe inwestycje

Budowlanka z lekką zadyszką. Ale co czwarta firma planuje większe inwestycje

Po trzech kwartałach wzrostów, subindeks Barometru EFL dla sektora budowlanego wyhamował. Odczyt na III kwartał 2024 roku wyniósł 54,1 pkt. i jest o 4,6 pkt. niższy niż
w poprzednim kwartale. Firmy budowalne pozostają jednak w najlepszych nastrojach wśród sześciu badanych sektorów. Na taki wynik wpływ mają przede wszystkim optymistyczne prognozy dotyczące sprzedaży i inwestycji. Niemal co trzecie przedsiębiorstwo budowlane spodziewa się wyższych przychodów (31%), a co czwarte planuje zwiększyć inwestycje (23%). Takie prognozy wpływają na opinie dotyczące płynności finansowej, której poprawy spodziewa się 29% firm, a pogorszenia tylko 4%.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Barometr EFL dla branży budowlanej na III kwartał 2024:

  • Subindeks: 54,1 pkt. (-4,6 pkt. kw./kw.)
  • Inwestycje: 23 proc. przedsiębiorców prognozuje wyższy poziom inwestycji niż kwartał wcześniej
  • Sprzedaż: 31 proc. przedsiębiorców prognozuje zwiększenie sprzedaży, a 1 proc. jej spadek
  • Płynność finansowa: 29 proc. przedsiębiorców prognozuje poprawę płynności finansowej, a 3 proc. jej pogorszenie
  • Finansowanie zewnętrzne: 4 proc. przedsiębiorców prognozuje większe zapotrzebowanie na finansowanie zewnętrzne

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

- Na stwierdzenie, że w branży budowlanej zaczyna się źle dziać, jest zdecydowanie za wcześnie.
To pierwszy spadek wskaźnika od roku, który i tak utrzymuje się na najwyższym poziomie wśród wszystkich badanych przez nas branż. Firmy budowalne zdają sobie sprawę, że okres wakacyjny oznacza minimalne spowolnienie prac i na razie nie wysuwałbym zbyt pochopnych wniosków. Część firm cały czas liczy na to, że zostaną pośrednimi beneficjentami odblokowanych funduszy z Krajowego Planu Odbudowy. Wciąż też nie ma zielonego światła dla programu kredytowego Mieszkanie na Start, z którego pośrednio skorzysta branża. Optymistycznym sygnałem jest także sukcesywny wzrost grupy przedsiębiorców planujących większe nakłady na inwestycje
– powiedział Radosław Woźniak, prezes zarządu EFL.

Solidne fundamenty

Subindeks Barometru EFL na III kwartał br. dla branży budowlanej wyniósł 54,1 pkt., o 4,6 pkt. mniej niż
w poprzednim kwartale tego roku. Jest to pierwszy spadek wskaźnika od roku, ale jego wartość wciąż pozostaje najwyższa wśród sześciu badanych branż. Co więcej, wartość wskaźnika już po raz czwarty
z rzędu utrzymuje się powyżej progu 50 pkt., co oznacza, że nastroje są stabilne.

31% firm budowlanych prognozuje wzrost zamówień od lipca do września tego roku, o 5 p.p. mniej niż w II kwartale br. Grupa pesymistów jest zdecydowanie niższa i wynosiła 4%. Pozostałe firmy liczą na podobną sytuację jak kwartał wcześniej (64%)

Większe zamówienia pozytywnie wpływają na płynność finansową. Jej poprawy spodziewa się 29% przedsiębiorców, o 1 p.p. więcej niż kwartał wcześniej. 4% obawia się pogorszenia kondycji finansowej,
a 65% wskazuje na brak zmian.

Z kwartału na kwartał rośnie grupa optymistów inwestycyjnych. 23% firm budowlanych prognozuje więcej inwestycji w III kwartale 2024 roku, to o 4 p.p. więcej niż kwartał wcześniej. Wciąż jednak zdecydowana większość zapytanych (68%) uważa, że pozostaną one na niezmienionym poziomie co ostatnio.

Inflacja wywołuje coraz mniej negatywnych emocji wśród budowlanych przedsiębiorców.
14% przedsiębiorstw boi się pogorszenia kondycji swojego biznesu w związku z rosnącą inflacją. Jest to wynik o 10 p.p. niższy niż trzy miesiące wcześniej i najniższy wśród badanych branż.

Wartość głównego indeksu Barometru EFL na III kwartał 2024 roku wyniosła 51,2 pkt. Osiągnięty poziom jest o 1,4 pkt. niższy niż w II kwartale 2024 roku.

***

Barometr EFL jest syntetycznym wskaźnikiem informującym o skłonności firm z sektora MŚP do wzrostu (tj. rozwoju rozumianego, jako stawianie sobie przez przedsiębiorstwa celów związanych ze wzrostem sprzedaży i produkcji, ekspansją na nowe rynki i maksymalizacją zysków, co jest związane z inwestycjami w środki trwałe). Prognozowana na dany kwartał kondycja finansowa firm MŚP daje punkt odniesienia do wnioskowania o zakładanym kierunku zmian, które sprzyjają wzrostowi lub działają hamująco na rozwój firm. Badanie przygotowywane jest przez Ecorys na zlecenie Europejskiego Funduszu Leasingowego SA., a jego wyniki są publikowane co kwartał. Jego uczestnicy to mikro, małe i średnie firmy terenu całej Polski. W badaniu wzięła udział reprezentatywna grupa 600 mikro, małych i średnich firm. Aktualna edycja badania odbyła się od 1 do 28 czerwca 2024 roku.

Źródło: EFL

Sądy załatwiają coraz więcej spraw frankowych. Wzrost rdr. w I półroczu br. jest ponad 45-procentowy

Sądy w I półroczu br. wyraźnie przyspieszyły. Coraz sprawniej obsługują sprawy frankowiczów

 

Przyspieszenie w sprawach frankowych. Sądy tylko w I półroczu br. załatwiły ich blisko 36 tys.

 

Przyspieszenie w sprawach frankowych. Sądy załatwiają ich coraz więcej. Wzrosty rdr. są nawet trzycyfrowe

 

W I półroczu br. sądy załatwiły prawie 36 tys. spraw frankowych. Wzrost rok do roku wyniósł ponad 45 proc.

 

Sądy coraz lepiej radzą sobie ze sprawami frankowymi. Tylko w I półroczu br. załatwiły ich ponad 36 tys.

 

Sądy okręgowe załatwiają coraz więcej spraw frankowych. Z najnowszych danych wynika, że w pierwszej połowie br. odnotowano wzrost w tym zakresie o przeszło 45% rdr. Jednocześnie składanych pozwów jest o kilka tysięcy więcej od rozstrzyganych sporów. Choć w Sądzie Okręgowym w Warszawie sytuacja wygląda odwrotnie, liczba nowych spraw jest mniejsza od załatwionych. Jak podkreślają eksperci, działa tam tzw. specjalny wydział frankowy, a ponad rok temu nastąpiła nowelizacja przepisów k.p.c. Patrząc tylko na dane dotyczące spraw załatwionych od stycznia do czerwca tego roku, widać, że kolejne miejsca w zestawieniu zajmują sądy okręgowe z największych miast. Według znawców tematu, przyczyniają się do tego m.in. coraz lepsze ugody proponowane przez banki.

Jak wynika z danych pozyskanych z 47 sądów okręgowych z całej Polski, w I połowie br. załatwiono w nich 35,6 tys. spraw frankowych. To oznacza wzrost rdr. o 45,1%, z 24,5 tys. Jednak liczba składanych pozwów z tego zakresu jest większa. Od stycznia do czerwca 2024 roku wyniosła 39,4 tys. Rok wcześniej była na poziomie 38,9 tys. Inaczej wygląda sytuacja w SO w Warszawie, gdzie w I połowie 2024 r. liczba załatwionych spraw była większa od liczby złożonych (10,3 tys. vs. 6,6 tys.).

– Sąd Okręgowy w Warszawie posiada wyspecjalizowany wydział frankowy. Sędziowie orzekają tam wyłącznie w sprawach kredytów indeksowanych i denominowanych do waluty obcej. Dodatkowo w kwietniu ub.r. nastąpiła nowelizacja przepisów k.p.c. zakładająca konieczność składania pozwu w sądzie właściwym dla kredytobiorcy. To sprawiło, że zdecydowanie zmniejszyła się ilość nowych spraw w tzw. wydziale frankowym – komentuje radca prawny Agnieszka Dudek z Uniwersytetu WSB Merito.

Z kolei jak podkreśla mecenas Mikołaj Majcher z Kancelarii MBM Legal, sytuacja w SO w Warszawie wynika z odciążenia wydziału frankowego od napływu pozwów kredytobiorców z całej Polski. Pozostałe sądy powinny być przygotowane na wzrost liczby składanych pozwów przez konsumentów. Zdaniem eksperta, w tym roku powinna być już widoczna tendencja wzrostowa w wydawaniu wyroków przez sądy spoza Warszawy. One mogą bazować na ugruntowanej już linii orzeczniczej w temacie kredytów waloryzowanych do walut obcych.

– Fakt, że w Sądzie Okręgowym w Warszawie liczba załatwionych spraw przewyższa ilość złożonych pozwów, jest dowodem na wysoką efektywność tego sądu. Może to świadczyć o lepszej organizacji pracy oraz doświadczeniu sędziów w sprawach frankowych. Myślę, że taki scenariusz jest również możliwy w skali całego kraju, jeśli inne sądy skorzystają z tych doświadczeń i usprawnień. Kluczowe będą dalsze zmiany organizacyjne sądów. Istotne też będzie zwiększenie liczby sędziów specjalizujących się w sprawach frankowych – stwierdza radca prawny Adrian Goska z Kancelarii SubiGo.

Patrząc na dane z I połowy 2024 roku, widać, że najwięcej spraw frankowych załatwiono we wspomnianym już Sądzie Okręgowym w Warszawie – 10,3 tys. (rok wcześniej – 7,9 tys. i +29,6%). Dalej plasuje się SO w Poznaniu – 2,2 tys. (poprzednio – 1,6 tys. i +43% rdr.), Warszawa-Praga w Warszawie – 2,1 tys. (956 i +117,5%), Krakowie – 2,1 tys. (1,1 tys. i +96,5%), Gdańsku – blisko 2 tys. (1,2 tys. i +64,3%) i we Wrocławiu – 1,8 tys. (867 i +102,3%).

– Wzrost liczby wyroków w sprawach frankowych, wydawanych przez sądy w różnych częściach Polski, świadczy o polepszeniu się sytuacji konsumentów i szybszym rozstrzyganiu sporów. Coraz większa liczba wydawanych orzeczeń jest konsekwencją nowelizacji k.p.c. Obowiązuje ona od połowy kwietnia 2023 r. I rozłożyła wpływ nowych spraw na poszczególne sądy. Najnowsze orzecznictwo Sądu Najwyższego i TSUE, a także coraz większe doświadczenie sędziów orzekających w sprawach frankowych również wpływają pozytywnie na sytuację kredytobiorców w sporach z bankami – przekonuje mecenas Mikołaj Majcher.

Z kolei mecenas Adrian Goska zaznacza, że znaczny wzrost liczby załatwionych spraw w innych miastach, takich jak Poznań, Kraków czy Gdańsk, wskazuje na rosnącą aktywność sądów w rozstrzyganiu tych sporów. W opinii eksperta, to dobry kierunek, który zwiększa szansę na szybsze kończenie procesów w całym kraju. Ważne jest też, aby sądy w mniejszych miastach czerpały z doświadczeń większych ośrodków. To mogłoby przyczynić się do jeszcze większej efektywności w rozpatrywaniu ww. spraw.

– To, że w niektórych częściach kraju jest więcej składanych wniosków niż załatwianych spraw, pozostaje oczywiście kwestią przejściową. Nie mamy przecież nieskończonej ilości spraw frankowych, w końcu nowych pozwów będzie coraz mniej. To spiętrzenie wynika z nasilania powództw. A to z kolei jest konsekwencją przede wszystkim decyzji TSUE. Klienci z mniejszymi obawami składają powództwo, bo lęków związanych z wystąpieniem przeciwko bankowi jest coraz mniej. Natomiast nie mamy skokowego wzrostu ilości sędziów zajmujących się tego typu sporami – mówi ekonomista Marek Zuber.

Jak zaznacza radca prawny Agnieszka Dudek, z roku na rok prawdopodobnie pozwów w sprawach kredytów indeksowanych i denominowanych będzie już coraz mniej. To może wpłynąć na poprawę szybkości orzekania. Ekspertka podkreśla też, że podpisywanych jest coraz więcej ugód. Natomiast adwokat Milena Mocarska z Kancelarii MBM Legal informuje, że niektóre banki zaczęły oferować ugody warte uwagi kredytobiorców. Fakt zawarcia porozumienia pozwala na szybkie załatwienie sprawy. To argument, który często przemawia do frankowiczów.

– Banki coraz częściej nie składają apelacji od wyroków I instancji lub wycofują odwołania w trakcie trwania sprawy. Zaczynają bowiem rozumieć, że taka postawa i zawieranie ugód może bardziej się opłacać. To przyczynia się do szybszego zakończenia procesów. Wzrost liczby spraw, które kończą się ugodą, również wpływa pozytywnie na tempo załatwiania sporów – podsumowuje ekspert z Kancelarii SubiGo.

Źródło: MondayNews

Polskie e-sklepy - popularność rośnie wraz z liczbą dłużników

Polskie e-sklepy - popularność rośnie wraz z liczbą dłużników

Każdy użytkownik internetu choć raz zrobił zakupy w sieci, a aż 37 proc. zaopatruje się w ten sposób 5 razy w miesiącu i więcej – wynika z raportu „Omni-commerce. Kupuję wygodnie” Izby Gospodarki Elektronicznej opracowanego przez Mobile Institute. Rosnące zainteresowanie tą formą zakupów nie przekłada się na kondycję finansową e-sklepów. Mimo coraz większej liczby klientów wzrasta też kwota zadłużenia, które w bazie danych Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej wynosi 131 mln zł.

Według raportu KIG, obroty w e-handlu w czerwcu 2024 roku stanowiły 8,2 proc. całkowitych obrotów handlu detalicznego w sektorze przedsiębiorstw, wynoszących 79,59 mld zł. Obroty e-handlu osiągnęły 6,5 mld zł, co oznacza spadek o 4,6 proc. w porównaniu do mają. Jednocześnie wyniki te były o 11,8 proc. wyższe niż w czerwcu 2023 r.

Obecne zadłużenie sklepów internetowych w Polsce w KRD wynosi 131 612 235 mln zł. Ta kwota jest wynikiem nieopłacenia 22 305 zobowiązań przez 4809 firm. Średnio na jeden zadłużony e-sklep przypada 27,4 tys. zł do zwrotu, to o 2 tys. zł więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. W ciągu roku przybyło również 268 dłużników i 2941 nieuregulowanych faktur.

Ubywa najbardziej wiarygodnych sklepów

Analiza wiarygodności płatniczej KRD wyraża ocenę zdolności do terminowego wywiązywania się ze zobowiązań przez firmy. Jest ona klasyfikowana jest w kategoriach od A (najwyższa ocena) do H (najniższa ocena). 15 procent wszystkich e-sklepów posiada średni scoring, co oznacza zwiększone ryzyko dopisania do naszej bazy danych. Prawie 7 procent cechuje się wysokim ryzykiem niewywiązywania się ze swoich zobowiązań.  Niepokojące jest to, że odsetek firm o najwyższej wiarygodności zmniejszył się w ciągu ostatnich 12 miesięcy o kilkanaście procent, nastąpił za to znaczący przyrost firm o bardzo niskim scoringu. O ile w kategorii B odsetek firm ją posiadających skurczył się aż o 17 procent, to jedna z najgorszych kategorii F powiększyła się tym samym czasie aż o 18,2 procent. A gdyby wziąć pod uwagę tylko te sklepy, które w ostatnim roku były weryfikowane przez swoich kontrahentów, to aż o blisko 25 procent – mówi Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.

Wyniki tegorocznego raportu e-izby pokazują, że handel elektroniczny w Polsce cieszy dużym zainteresowaniem wśród konsumentów. Aż 77 proc. ankietowanych dokonało ostatniego zakupu w Internecie, a tylko 23 proc. poszło do sklepu stacjonarnego. 87 proc. pytanych robiło zakupy w e-sklepach w ciągu ostatnich 6 miesięcy.

W Internecie kupujemy już dosłownie wszystko, od produktów pierwszej potrzeby, żywności, środków czystości po towary luksusowe, związane z naszym hobby, pracą, usługami, ofertami turystycznymi i wieloma innymi, co potwierdzają wyniki raportu e-izby. Jesteśmy obyci z zakupami online, kupujemy zarówno droższe jak i tańsze towary. Jednak samo założenie e-sklepu nie gwarantuje sukcesu, co obrazuje 4809 zadłużonych podmiotów dopisanych do bazy KRD. Warto więc wiedzieć z jakiego źródła pochodzi produkt i czy wybrany przez nas sklep cechuje się rzetelnością płatniczą i uczciwością. W obecnych czasach weryfikacja powinna być podstawą do podejmowania decyzji zakupowych, aby nie tracić pieniędzy, nerwów i cennego czasu – mówi Sandra Czerwińska, ekspertka Rzetelnej Firmy.

 

Podlaskie, świętokrzyskie i opolskie e-sklepy najbezpieczniejsze

Z największymi kłopotami zmagają się internetowi handlowcy na Mazowszu, Śląsku, Wielkopolsce, Małopolsce i Dolnym Śląsku. Zadłużenie w tych województwach sięga kolejno 30,5 mln zł, 15,5 mln zł, 13,5 mln zł, 12,6 mln zł i 10,6 mln zł. Największe średnie zadłużenie odnotowano jednak w woj. opolskim – każdy z 79 dłużników zalega średnio 33,8 tys. zł, druga najwyższa średnia kwota widnieje na koncie firm zarejestrowanych na Śląsku – 33 tys. zł, podium zamykają zadłużone przedsiębiorstwa z woj. mazowieckiego – 30,2 tys. zł.

Najmniejsze zaległości mają firmy zarejestrowane na Podlasiu (1,9 mln zł), w woj. świętokrzyskim (2,3 mln zł) i na Opolszczyźnie (2,7 mln zł).

Wierzyciele rekordzisty pod względem zadłużenia czekają na spłatę 29 zobowiązań w kwocie 1,9 mln zł. W tej grupie znajduje się przedsiębiorca świadczący usługi leasingowe, producent opakowań, dostawca artykułów rolniczych i firma transportowa.

Ponad 64 proc. zadłużenia w rękach JDG-ów

Wśród zadłużonych e-sklepów przeważają przedsiębiorcy prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą. Na ich koncie widnieje 86 mln zł długu, który jest wynikiem nieopłacenia 14 034 zobowiązań. Statystyczny dłużnik z tej grupy ma średnio do spłaty 33,6 tys. zł.

Dług spółek prawa handlowego wynosi 46 mln zł, do bazy danych KRD wpisano 1516 podmiotów, a ich średnie zadłużenie wynosi 30 tys. zł.

Wierzyciele czekają na zwrot długu

Grupa wierzycieli e-sklepów jest bardzo szeroka. Do największych z nich należą firmy zarządzające wierzytelnościami, banki komercyjne, firmy leasingowe i faktoringowe. Łącznie sektor finansowy czeka na zwrot 83 mln zł. Spłaty 9,8 mln zł domagają się firmy transportowe, 5,8 mln zł operatorzy telekomunikacyjni, a 3,5 mln zł to nieopłacone zobowiązania wobec branży budowlanej.

E-sklepy również posiadają swoich dłużników. Łączna kwota faktur nieopłaconych przez ich klientów wynosi 6,3 mln zł. Największą jej część, bo 2,3 mln zł, winne są firmy zajmujące się handlem hurtowym i detalicznym, branża budowlana zalega 1,3 mln zł, a przemysłowa nieco ponad 800 tys. zł.

Źródło: KRD

Raport: 68% mikro i małych firm posiada strategię ESG

Raport: 68% mikro i małych firm posiada strategię ESG

Najmniejsze firmy w Polsce nie mają wątpliwości, że podejmowanie działań mających na celu ochronę środowiska i przeciwdziałanie zmianom klimatycznym jest ważne. Z raportu EFL i Credit Agricole Bank Polska „Diagnoza poziomu wiedzy i praktyk z obszaru ESG w mikro i małych firmach” wynika, że większość mikro i małych przedsiębiorstw posiada strategię zrównoważonego rozwoju w formie oddzielnego dokumentu, części innego lub niepisanych zasad (68%). Może to wynikać z rosnących w tym zakresie oczekiwań klientów i instytucji finansowych, na co wskazuje odpowiednio 56% i 51% respondentów. Najczęściej firmy wprowadzają u siebie recykling (74%) i termomodernizację budynków (52%). Rzadziej inwestują w zielone technologie produkcyjne (32%) oraz niskoemisyjny transport (39%).

– Raportowanie ESG od kilku lat jest odmieniane przez największe firmy w Polsce przez wszystkie przypadki. Wiele z nich już w tym roku będzie dotyczył ten obowiązek. Najmniejsze przedsiębiorstwa w większości są z niego zwolnione jeszcze przez najbliższe lata lub w ogóle. Jednak nie oznacza to, że podejmowanie działań mających na celu ochronę środowiska czy przeciwdziałanie zmianom klimatu jest im obojętne. Wręcz przeciwnie. Zdecydowana większość zapytanych przez nas przedstawicieli mikro i małych przedsiębiorstw, bo aż 81%, uznaje takie praktyki firmowe za ważne. Co więcej, 4 na 10 respondentów w wyzwaniach związanych z ochroną środowiska i przeciwdziałaniem zmianom klimatycznym upatruje szansę na dynamiczny rozwój swojego biznesu. Czyli nie traktują ESG tylko jako obowiązku i kosztu, lecz uważają go za inwestycję. Zdają sobie sprawę, że takie działania przynoszą korzyści nie tylko beneficjentom, ale również firmie. Budują̨ lojalność i zaufanie klientów, zwiększają̨ motywację i produktywność pracowników, podnoszą wartość marki. Naszą rolą – jako większych i bardziej doświadczonych partnerów biznesowych – jest wspieranie mniejszych podmiotów zarówno w obszarze kompetencyjnym jak i finansowym. Na przykład poprzez proponowanie rozwiązań monitorujących negatywny wpływ na środowisko naturalne czy umożliwiających inwestycje w zielone technologie. W finalnym rozliczeniu, skorzystamy wszyscy – mówi Radosław Woźniak, prezes zarządu EFL.

Strategia różną ma formę

Z raportu EFL i Credit Agricole Bank Polska „Diagnoza poziomu wiedzy i praktyk z obszaru ESG w mikro i małych firmach” wynika, że 2 na 3 mikro i małe firmy posiadają strategię ochrony środowiska i klimatu (68%). Najczęściej są to zasady wpisane w inny dokument (33%), w co czwartej firmie są to niepisane zasady, a tylko co dziesiąty podmiot ma odrębny dokument na ten temat. Wciąż jeszcze co trzecie przedsiębiorstwo nie posiada żadnej strategii ochrony środowiska, przy czym są to głównie jednoosobowe działalności gospodarcze, wśród których aż 58% nie ma takiej strategii.

Fakt posiadania przez sporą grupę najmniejszych firm w Polsce zasad określających ich podejście do ochrony środowiska i klimatu wynika w dużej mierze z rosnącej ekoświadomości klientów indywidualnych i instytucjonalnych.

56% przedstawicieli przedsiębiorstw jest zdania, że oczekiwania klientów związane ze zrównoważonym rozwojem rosną. 51% respondentów wskazuje na rosnące oczekiwania instytucji finansowych, a 46% dostawców i kontrahentów w tym zakresie.

Monitoring i działania

Większość badanych monitoruje zużycie wody (64%) oraz zużycie energii (68%), zdecydowanie rzadziej firmy mierzą swój oraz swoich dostawców ślad węglowy (22% i 18%).

Wachlarz zielonych technologii, z jakich korzystają mikro i małe firmy, jest dość szeroki. Najczęściej firmy wprowadzają u siebie recykling i gospodarowanie odpadami (74%), nieco ponad połowa dokonała też termomodernizacji budynków (52%), a 42% postawiła na energetykę odnawialną. Najrzadziej zielone technologie wprowadza się w procesach produkcyjnych (32%) oraz w transporcie. 39% przedsiębiorstw posiada niskoemisyjną flotę samochodową.

Leasing, obok kredytu, odgrywa kluczową rolę w finansowaniu zielonych inwestycji. Tak wskazało odpowiednio 38% i 40% przedsiębiorców.

– To oznacza, że jako instytucje finansowe jesteśmy bardzo ważną częścią zielonej transformacji polskich firm. Wiemy to w EFL i dlatego już od wielu lat wspieramy obecnych i nowych klientów w zielonych inwestycjach oraz rozwijamy sieć „zielonych” dostawców. Konsekwentnie wdrażamy kolejne rozwiązania, które sprawią, że będziemy konkurencyjnym i chętnie wybieranym partnerem przez firmy w Polsce. Między innymi w ubiegłym roku uruchomiliśmy projekt Greenify, którego celem jest przygotowanie kompleksowych rozwiązań dla klientów oraz wzmocnienie organizacji w zdobyciu pozycji lidera w finansowaniu zielonych aktywów. Oferujemy finansowanie kosztów zielonych inwestycji takich jak kompleksowe instalacje fotowoltaiczne, magazyny energii oraz pompy ciepła. Ponadto, w tym roku jako jedyni w Polsce udostępniliśmy bezpłatny kalkulator śladu węglowego, który pozwala na obliczenie wielkości śladu węglowego zarówno dla standardowego środka trwałego jak również niskoemisyjnego. Zależy nam, aby nasi partnerzy z jednej strony mieli wiedzę o rzeczywistym wpływie swojego biznesu na otoczenie, a z drugiej budowali swoją przewagę konkurencyjną dzięki nowym inwestycjom – mówi Radosław Woźniak, prezes zarządu EFL.

***

Badanie „Diagnoza poziomu wiedzy i praktyk z obszaru ESG w mikro i małych firmach” zostało przeprowadzone na zlecenie EFL i Credit Agricole Bank Polska metodą CAWI na reprezentatywnej grupie 400 firm. W badaniu wzięli udział przedstawiciele mikro firm o zatrudnieniu do 10 osób (200 respondentów) oraz małych firm o zatrudnieniu od 11 do 49 osób (200 respondentów). Respondentami były osoby na stanowiskach: właściciel, członek zarządu, dyrektor finansowy, księgowy. Badanie zrealizowano w listopadzie 2023 roku.

Źródło: EFL

W pół roku Polacy założyli 150 tys. jednoosobowych firm

W I połowie roku otwarto ponad 150 tys. jednoosobowych firm. Do tego wznowiono blisko 103 tys. [DANE Z CEIDG]

 

W I półroczu br. założono ponad 150 tys. jednoosobowych firm. To o ponad 3 proc. mniej niż rok wcześniej

 

W pół roku przedsiębiorcy założyli przeszło 150 tys. jednoosobowych firm. To spadek o 3,3 proc. r/r

 

W I pół. br. na rynku pojawiło się przeszło 150 tys. nowych firm. Wznowiono blisko 103 tys. działalności [CEIDG]

 

[DANE Z CEIDG] Zakładanie firm na minusie. Za to wznawianie działalności na lekkim plusie

 

Przedsiębiorcy otwierają mniej firm, za to więcej wznawiają. W gospodarce lekko drgnęło [Dane z CEIDG]

 

[DANE Z CEIDG] Zakładanie firm na lekkim minusie. Za to wznawianie działalności na kilkuprocentowym plusie

 

W I połowie br. liczba wniosków złożonych do CEIDG ws. założenia jednoosobowej działalności gospodarczej spadła o ponad 3% w porównaniu z analogicznym okresem ub.r. Zdaniem ekspertów, wpływ na to mogły mieć obawy o wzrastające koszty prowadzenia biznesu. Część osób wstrzymuje się z działaniem i przypatruje się dalszemu rozwojowi sytuacji gospodarczej. W ww.  okresie o prawie 6% wzrosła liczba wniosków dot. wznowienia JDG. Według znawców tematu, przyczyniły się do tego takie kwestie, jak lepsza koniunktura i poprawa nastrojów konsumenckich. Ponadto eksperci dodają, że na dane trzeba patrzeć nieco szerzej. W I półroczu 2024 roku zlikwidowano blisko 100 tys. tego typu firm, ale jednocześnie ponad 150 tys. zostało założonych. Zatem ostateczny bilans wcale nie wygląda źle.

Według danych udostępnionych przez Ministerstwo Rozwoju i Technologii (MRiT), w całym pierwszym półroczu 2024 r. do rejestru CEIDG wpłynęło 150,8 tys. wniosków dotyczących założenia jednoosobowej działalności gospodarczej. To o 3,3% mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, kiedy takich przypadków było 155,9 tys. Jak zauważa Łukasz Goszczyński, radca prawny i doradca restrukturyzacyjny z Kancelarii Prawa Gospodarczego GKPG, w samym pierwszym kwartale br. spadek liczby, złożonych do CEIDG, wniosków o otwarcie JDG wyniósł ponad 6% rdr. Patrząc zatem już na całe półrocze, widać, że sytuacja pomału się poprawia. Natomiast aktualny stan jest poniżej oczekiwań szeroko pojętego rynku.

– W bieżących danych nie ma niczego szczególnego ani zaskakującego. Liczba zarejestrowanych w I półroczu br. JDG jest skorelowana z tempem wzrostu gospodarczego, tj. roczną stopą wzrostu realnego PKB. Można ją traktować jako wskaźnik koniunktury. Przemawia za tą tezą teoria ekonomii, a także zdrowy rozsądek. Gdy podmiot gospodarczy spodziewa się wzrostu popytu i upatruje w tym szansę na zwiększenie zysku, podnosi swoją aktywność – komentuje dr Konrad Walczyk z Instytutu Finansów Publicznych i wicedyrektor Instytutu Rozwoju Gospodarczego Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie (SGH).

Jak przekonuje Adrian Parol, radca prawny i doradca restukturyzacyjny, spadek liczby wniosków w I połowie roku może mieć związek z obawami Polaków o wzrastające koszty prowadzenia działalności, a także o zbilansowanie finansów od strony przychodowej i kosztowej. Tym samym część osób wstrzymała się z założeniem JDG i przypatruje się dalszemu rozwojowi sytuacji gospodarczej. Warunki do prowadzenia działalności na pewno nie pogorszyły się, ale też nie polepszyły się w sposób znaczący.

– W mojej ocenie, w naszym społeczeństwie zawsze była spora potrzeba prowadzenia własnej działalności, szczególnie w tej najprostszej formie. Od wielu lat na rynku widać też, że zarówno zakładanie, jak i likwidowanie JDG wygląda mniej więcej podobnie. Natomiast ciekawe jest to, że w I półroczu 2024 r. zlikwidowało się blisko 100 tys. tego typu firm, ale jednocześnie ponad 150 tys. zostało założonych. Zatem ten ostateczny bilans wcale nie wygląda źle. Jedne firmy się likwidują, a inne powstają w ich miejsce – dodaje mec. Łukasz Goszczyński.

Jak zaznacza dr Walczyk, GUS publikuje dane o nowych rejestracjach przedsiębiorstw we wszystkich formach prawnych według sekcji, bez szczegółowych informacji o JDG. W ostatnich latach średnio 22,3% nowych rejestracji stanowiły usługi finansowe, ubezpieczeniowe, obsługujące rynek nieruchomości i administrowania oraz związane z działalnością profesjonalną, naukową i techniczną.  Z kolei 19,9% objęło budownictwo, 16,5% – handel, 15,2% – pozostałe usługi z wyłączeniem administracji publicznej. Zdaniem eksperta, można domniemywać, że JDG koncentrują się w tych sekcjach o znacznym udziale w liczbie nowych rejestracji. W trzech ostatnich latach JDG stanowiły średnio aż 83% świeżo zarejestrowanych podmiotów.

Ponadto z danych resortu wynika, że w pierwszych sześciu miesiącach br. do rejestru CEIDG wpłynęło 102,6 tys. wniosków o wznowienie JDG. To o 5,9% więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, kiedy było ich 96,9 tys. – Tutaj z kolei można wskazać, że w I kwartale br. tego typu aktynowości było o przeszło 9% więcej niż rok wcześniej. Zatem widać, że w tej konkretnej kwestii na tym odcinku lekko spadła motywacja przedsiębiorców. Natomiast dla gospodarki to w zasadzie jest niewielka różnica – uzupełnia ekspert z Kancelarii Prawa Gospodarczego GKPG.

– Moim zdaniem, powyższy wzrost wynika z poprawy koniunktury w handlu oraz lepszych nastrojów konsumenckich. To są zasadnicze czynniki zachęcające do odwieszenia JDG. Złożenie wniosku o zawieszenie działalności nie musi się kończyć likwidacją biznesu. Często jest to działanie mające na celu ograniczenie ponoszonych kosztów, głównie ze składkami do ZUS-u – podkreśla mec. Adrian Parol.

Z kolei ekspert z GKPG zwraca uwagę na to, że wciąż nie mamy załatwionej sprawy ze składką zdrowotną. Do tego inflacja znowu zaczyna przyspieszać. Biorąc to wszystko pod uwagę, mec. Goszczyński przewiduje, że sytuacja dot. wznowień JDG może pozostać bez zmian, o ile nic gwałtownego nie wydarzy się na rynku. Jednak istnieje też ryzyko, że się pogorszy. Wprawdzie ekonomiści prognozują przyspieszenie wzrostu gospodarczego, ale – w ocenie prawnika – pozostanie to bez wpływu na odwieszanie jednoosobowych działalności gospodarczych.

– Ekonomiści i uczestnicy gospodarki w większości spodziewają się, że wzrost gospodarczy w Polsce przyspieszy w najbliższych paru latach. Należy prognozować również wzrost liczby nowych rejestracji JDG. Mówię o tendencji i jej kierunku, nie o stałym, ani tym bardziej o jednostajnym wzroście z kwartału na kwartał – podkreśla dr Konrad Walczyk z Instytutu Finansów Publicznych.

Natomiast mec. Adrian Parol przypomina, że w okresie pomiędzy I połową ub.r. a I półroczem br. nastąpiła zmiana rządu. Poprzedni zaskakiwał gwałtownym wprowadzaniem nowych przepisów, co dla wielu przedsiębiorców oznaczało niepewność a nawet chaos. Działania obecnej ekipy są bardziej przewidywalne, co może mieć również znaczenie w kontekście otwierania i wznawiania JDG. Przedsiębiorcy chcą bowiem funkcjonować w otoczeniu prawnym, które nie zmienia się z dnia na dzień. Jak prognozuje ekspert, w drugiej połowie br. powinno być więcej nowych i odwieszonych biznesów, ale bez jakiegoś szału. Przyczynić się do tego mogą m.in. zapowiadane przez rząd inwestycje, szczególnie te związane z KPO.

Źródło: MondayNews.pl

Wydajność biznesu online vs doświadczenia klienta – jak zachować pomiędzy nimi równowagę i osiągać wzrosty?

W świecie internetowej sprzedaży detalicznej sukces zależy w dużej mierze od tego, czy uda nam się osiągnąć równowagę pomiędzy wydajnością operacyjną biznesu, a wyjątkowymi doświadczeniami klienta. Jak rozwinąć swój potencjał i zapewnić sobie przewagę konkurencyjną w nieustannie zmieniającym się cyfrowym świecie, nie poświęcając żadnego z tych kluczowych obszarów?

W wyniku dorastania kolejnych cyfrowych pokoleń, coraz powszechniejszego użycia smartfonów oraz zmieniających się preferencji konsumentów, globalny rynek sprzedaży detalicznej online odnotował gwałtowny wzrost. Ten właśnie wzrost z 6,3 biliona dolarów w roku 2022 do prognozowanych 9,93 bilionów dolarów do roku 2030[1], wymaga podjęcia odpowiednich strategicznych działań. Jednymi z najważniejszych aspektów działalności jest zapewnienie jej maksymalnej wydajności, ale także dbałość o doświadczenia klienta. Jak to ze sobą pogodzić?

W poszukiwaniu wydajności operacyjnej

 

W handlu detalicznym online efektywność jest wieloaspektowa i obejmuje kilka kluczowych obszarów, w tym zarządzanie ryzykiem oraz płatności. W dużej mierze to one właśnie wpływają na kształtowanie się doświadczeń klienta. Istotne wsparcie może stanowić dostawca technologii płatności. Oferując przejrzyste ceny i różnorodne metody płatności, dostawca ten pomaga firmom minimalizować opłaty transakcyjne oraz inne koszty związane z płatnościami. Konsolidacja wszystkich metod płatniczych u jednego dostawcy upraszcza proces i zmniejsza złożoność zarządzania wieloma integracjami. Dostęp do kompleksowych danych dotyczących płatności pozwala na świadome podejmowanie decyzji w zakresie strategii marketingowych, zarządzania zapasami i alokacji zasobów, co ostatecznie przyczynia się do wzrostu wydajności biznesowej. Wydajność odgrywa również ważną rolę w zarządzaniu ryzykiem, umożliwiając firmie wykrywanie oszustw oraz szybkie reagowanie, minimalizując tym samym ryzyko nieuczciwych transakcji, a także chroniąc przychody firmy i utrzymując zaufanie klientów.


Jakość doświadczeń klientów w sprzedaży detalicznej online

Badanie Adyen Retail Report ujawniło, że 65 proc. konsumentów w Polsce woli sprzedawców, którzy zapamiętują ich preferencje i odpowiednio dostosowują do nich doświadczenia zakupowe. To potwierdza potrzebę wykorzystywania danych do personalizowania rekomendacji w zakresie produktów, komunikatów marketingowych oraz programów lojalnościowych. Dla klientów personalizacja oznacza większą wygodę podczas zakupów oraz np. możliwość korzystania z indywidualnych zniżek. Z kolei dla przedsiębiorców to szansa na wyższą konwersję.

 

Podążając dalej za wynikami badania 1 na 3 (33 proc.) konsumentów jest bardziej lojalnych wobec sprzedawców oferujących usługi subskrypcyjne, które umożliwiają im uzyskanie powtarzalnych modeli przychodów, a jednocześnie służą budowaniu silniejszych relacji z klientem. 25 proc. sprzedawców internetowych na świecie oferuje już swoim klientom którąś z form subskrypcji, podczas gdy w Polsce nadal jest to tylko 16 proc. Warto podkreślić fakt, że 3 na 4 firmy odnotowały dzięki temu wzrost przychodów, a kolejne 16 proc. sprzedawców zamierza przyjąć model subskrypcyjny, aby zwiększyć swoje przychody w 2024 roku.

 

Opcje płatności mają tu kluczowe znaczenie. Okazuje się, że aż 62 proc. konsumentów zrezygnuje z zakupu, jeśli nie będzie mogła zapłacić preferowaną metodą, co podkreśla jak ważne jest oferowanie różnorodnej gamy opcji płatności, w tym portfeli cyfrowych, usług „kup teraz, zapłać później” (BNPL) a także płatności międzynarodowych i regionalnych. Już 1 na 5 konsumentów na świecie preferuje opcję płatności jednym kliknięciem, a trend ten będzie się umacniał także w Polsce (obecnie jest to 14 proc.). To podkreśla konieczność usprawnienia przez firmy procesów realizacji transakcji, minimalizacji tarć oraz maksymalizacji szybkości oraz współczynników konwersji.

 

Rozwój nowych technologii zmienia oczekiwania klientów. Handel społecznościowy kwitnie – 44 proc. konsumentów korzystało w zeszłym roku z mediów społecznościowych, takich jak TikTok Shop, Instagram Shop czy Facebook Marketplace, do robienia zakupów. Ten wzrost pokazuje, jak istotną wartość stanowią dla klientów szybkie i bezproblemowe zakupy.


- Optymalizacja płatności ma bezpośredni wpływ na przychody i jest kluczowym elementem układanki w strategii rozwoju każdego sprzedawcy detalicznego. Dlatego też powinna być traktowana priorytetowo. Właściwe wykorzystanie technologii płatności może zapewnić strategiczny rozwój sprzedawców internetowych i znacznie zwiększyć ich szansę na sukces finansowy – komentuje Jakub Czerwiński, VP CEE w Adyen.

Stawiając na pierwszym miejscu zarówno biznesową wydajność, jak i doświadczenia klienta, a przy tym współpracując z właściwymi dostawcami rozwiązań, sprzedawcy internetowi mogą w pełni rozwinąć swój potencjał i zapewnić sobie przewagę konkurencyjną płynnie dostosowując się do realiów zmieniającego się cyfrowego świata, a także rosnących oczekiwań klientów. 

 

O badaniu 

 

Badanie Adyen Retail Report 2024 przeprowadzono między 15 stycznia a 1 lutego br.

 

Grupa badawcza: 38 000 konsumentów oraz 13 000 przedsiębiorstw handlowych z 26 krajów na całym świecie: Wielkiej Brytanii, Singapuru, Hongkongu, Japonii, Australii, ZEA, Francji, Włoch, Hiszpanii, Portugalii, Niemiec, Polski, Belgii, Holandii, Brazylii, Norwegii, Danii, Szwecji, USA, Kanady, Malezji, Meksyku, Austrii, Szwajcarii, Chin oraz Indii.

 

Grupa badawcza w Polsce: 1 000 konsumentów oraz 500 przedsiębiorstw handlowych.



[1] Online Retail Market Size, Share, Growth & Industry Analysis, By Product (Groceries, Apparels & Accessories, Personal & Beauty Care, Footwear, and Others), By Portal (Third-Party Marketplaces and D2C Brands/Own Website), and Regional Analysis, 2024-2031

Źródło: DFusion.pl

Finansovo.pl

Finansovo.pl - Nowocześnie o finansach.

Najnowsze informacje z zakresu finansów osobistych, finansów firmowych, dostępnych promocji, aktualnych dotacji, możliwości lokowania środków, podatków, ubezpieczeń, publikowanych raportów.

Napisz do nas: finansovo@finansovo.pl

Reklama

We use cookies

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.