Raporty

Aromma.pl - Świece sojowe tworzone z pasją

MŚP ze spokojem patrzą na koniec roku. Mniej inwestycji, ale większe przychody niż rok temu

Odczyt Barometru EFL na IV kwartał br. wyniósł 50,6 pkt. i jest o 0,6 pkt. niższy w porównaniu do poprzedniego kwartału i 0,2 pkt. niższy w ujęciu rocznym. Jest to drugi spadek wskaźnika z rzędu i najniższy wynik w całym roku. Na niższy wynik wpłynęły słabsze nastroje inwestycyjne – 73% firm planuje utrzymać lub zwiększyć nakłady inwestycyjne, podczas gdy w poprzednim kwartale taki plan miało 89% zapytanych. Optymistycznym sygnałem są prognozy sprzedażowe – 16% przedsiębiorców liczy na wyższe przychody. To o 2 p.p. mniej w ujęciu kwartalnym, ale o 4 p.p. więcej niż rok temu.

– W ostatnich miesiącach roku Polacy myślą już najczęściej o zbliżających się Świętach i tak trochę jest również wśród firm. Zarówno zarządzający przedsiębiorstwami handlowymi, logistycznymi czy hotelami i restauracjami dwoją się i troją, aby w tej części roku mieć jak najlepszą ofertę dla swoich klientów, a w konsekwencji uzyskać z tego jak największe przychody. Dlatego nie niepokoi mnie nieco niższy poziom inwestycji, które raczej są planowane w pierwszych miesiącach roku, a zadowala zbliżony w ujęciu kwartalnym prognozowany poziom sprzedaży i płynności finansowej. Warto także zauważyć, że na razie nie widać dużego przełożenia na nastroje zewnętrznych informacji gospodarczych dotyczących spowolnienia w Niemczech czy w konkretnych branżach jak motoryzacja, ale spodziewam się, że w kolejnych odczytach Barometru już to zobaczymy – mówi Radosław Woźniak, prezes zarządu EFL.

Najniższy wynik w roku

Główny odczyt Barometru EFL na IV kwartał 2024 roku wynosi 50,6 pkt. i jest o 0,6 pkt. niższy niż poprzedni pomiar. To drugi spadek wskaźnika od roku, jednak wartość wciąż pozostaje powyżej poziomu ograniczonego rozwoju (OR). Próg OR to poziom ograniczonego rozwoju firm z sektora MŚP, który w Barometrze EFL wynosi co najmniej 50 pkt. Stanowi algorytm stworzony na podstawie danych zgromadzonych w trakcie badania przedsiębiorców dotyczących 4 sfer: poziomu sprzedaży, planowanych inwestycji w środki trwałe, płynności finansowej i zapotrzebowania na zewnętrzne finansowanie. Przyjmuje wartości od 0 do 100, przy czym zagregowany wynik powyżej 50 pkt. oznacza, że występują sprzyjające warunki do rozwoju sektora MŚP, natomiast wynik niższy oznacza, że warunki te są niekorzystne. Wartość wskaźnika na poziomie 50,6 pkt. oznacza, że mikro, małe i średnie przedsiębiorstwa widzą szanse na rozwój w najbliższych miesiącach.

Wynik na ostatni kwartał tego roku jest również niższy w ujęciu rocznym – w IV kwartale 2023 roku wyniósł 50,4 pkt.

Inwestycje ponownie języczkiem uwagi

Analizując poszczególne obszary, które składają się na główny indeks Barometru, w pierwszej kolejności warto zwrócić uwagę na mniejszy optymizm inwestycyjny. Od prawie dwóch lat pomiarów zauważalny jest nieznaczny, ale regularny wzrost grupy przedsiębiorców planujących więcej inwestować. W IV kwartale br. ten trend został zahamowany. 73% firm planuje utrzymać lub zwiększyć nakłady inwestycyjne, podczas gdy w poprzednim kwartale taki plan miało 89% zapytanych. Tylko 10% firm planuje zwiększyć nakłady inwestycyjne (w III kwartale br. było to 15%, a w IV kwartale 2023 roku 8%), a 64% utrzymać podobny poziom jak kwartał wcześniej (74% w III kwartale br.).

W przypadku sprzedaży widać tylko minimalny spadek liczby przedsiębiorców liczących na większe przychody. Nieco ponad 16% firm przewiduje wzrost przychodów w ostatnich trzech miesiącach tego roku. Kwartał wcześniej było to 18%. Warto jednak podkreślić, że jest to wyższy wynik w ujęciu rocznym – w IV kwartale 2023 wyniósł 12%.

Na przyzwoitym poziomie utrzymuje się płynność finansowa. Jej poprawy spodziewa się 15% firm. W III kwartale było to 16,5%.

Spadek nastrojów przedsiębiorców jest widoczny również w obszarze zapotrzebowania na finansowanie zewnętrzne. Na jej wzrost wskazuje obecnie ponad 12% przedsiębiorców, o 2 p.p. mniej niż kwartał wcześniej.

Większe firmy radzą sobie lepiej

Analizując wskaźnik Barometru według wielkości przedsiębiorstw obserwuje się zmiany w stosunku do poprzedniego pomiaru. W przypadku firm mikro są to zmiany pozytywne – wzrost wartości wskaźnika Barometru o 0,5 pkt., z 48,8 pkt. do 49,3 pkt. Natomiast w przypadku firm małych i średnich jest to pogorszenie nastrojów. Małe firmy odnotowały spadek wartości wskaźnika Barometru o 0,9 pkt. (z 50,9 pkt. do 50 pkt.), a średnie o 1,7 pkt. (z 56,1 pkt. do 54,4 pkt.).

Na zdecydowanie wyższy odczyt dla średnich firm w porównaniu do mniejszych kolegów wpłynęły opinie dotyczące inwestycji, sprzedaży i płynności finansowej. 23% przedsiębiorców planuje w IV kwartale br. więcej inwestować. W przypadku małych i mikro ten wynik wyniósł odpowiednio 7% i 5,5%. Podobny rozdźwięk widać w obszarze sprzedaży. 28% średnich firm liczy na większe obroty, podczas gdy tylko 16% małych i 9% mikro. Również średnie firmy lepiej oceniają swoją płynność finansową. 27% spodziewa się jej poprawy, podczas gdy tylko 16% małych firm i 8% mikro.

***

Barometr EFL jest syntetycznym wskaźnikiem informującym o skłonności firm z sektora MŚP do wzrostu (tj. rozwoju rozumianego, jako stawianie sobie przez przedsiębiorstwa celów związanych ze wzrostem sprzedaży i produkcji, ekspansją na nowe rynki i maksymalizacją zysków, co jest związane z inwestycjami w środki trwałe). Prognozowana na dany kwartał kondycja finansowa firm MŚP daje punkt odniesienia do wnioskowania o zakładanym kierunku zmian, które sprzyjają wzrostowi lub działają hamująco na rozwój firm. Badanie przygotowywane jest przez Ecorys na zlecenie Europejskiego Funduszu Leasingowego SA., a jego wyniki są publikowane co kwartał. Jego uczestnicy to mikro, małe i średnie firmy terenu całej Polski. W badaniu wzięła udział reprezentatywna grupa 600 mikro, małych i średnich firm. Aktualna edycja badania odbyła się od 1 do 23 września 2024 roku.

Źródło: EFL

Co trzeci przedsiębiorca obawia się spadku bezpieczeństwa finansowego – to głównie firmy produkcyjne

Co trzeci przedsiębiorca obawia się spadku bezpieczeństwa finansowego – to głównie firmy produkcyjne

35 proc. przedstawicieli mikro, małych i średnich przedsiębiorstw wyraża obawy dotyczące obniżenia poziomu bezpieczeństwa finansowego swojej firmy w ciągu najbliższego roku – wynika z badania Krajowego Rejestru Długów „Bezpieczeństwo finansowe firm z sektora MŚP”. Taki niepokój deklarują głównie przedstawiciele branży produkcyjnej, a pod względem wielkości – mikrofirmy. By utrzymać stabilność finansową, MŚP zamierzają m.in. korzystać z profesjonalnych usług księgowych i rachunkowych oraz sprawdzać wiarygodność kontrahentów. Oprócz tego 4 na 10 firm będzie gromadzić oszczędności i kontrolować koszty.

Jak wynika z najnowszych danych GUS, w Polsce mamy 2,34 mln mikro, małych i średnich podmiotów gospodarczych, które zatrudniają 6,93 mln osób. Z kolei dane PARP wskazują, że MŚP wytwarzają 45,3 proc. PKB w naszym kraju. Wśród przedstawicieli tego ważnego dla gospodarki sektora ponad jedna trzecia (35 proc.) przyznaje, że obawia się pogorszenia bezpieczeństwa finansowego swojej organizacji w ciągu najbliższych 12 miesięcy. Podobny odsetek (34 proc.) nie wyraża takiego niepokoju, a niezdecydowanych jest 31 proc.

Wśród najważniejszych wyzwań, jakie towarzyszą przedsiębiorstwom w ostatnim czasie, są rosnące koszty pracy, ale też koszty produkcji i usług. To powoduje uzasadnione obawy o sytuację finansową firm. I choć część organizacji wyższe wydatki kompensuje podnoszeniem cen, to nie wszystkie mogą sobie na to pozwolić ze względu na ryzyko spadku konkurencyjności – mówi Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej. 

Produkcja z duszą na ramieniu

Największe obawy o pogorszenie swojego bezpieczeństwa finansowego w ciągu najbliższych 12 miesięcy towarzyszą przedstawicielom firm produkcyjnych, wśród których zadeklarowało je aż dwie trzecie (67 proc.). Choć sytuacja w branży jest obecnie lepsza niż jeszcze rok temu, to wciąż nie dogoniła prognoz ekonomistów. Jak wynika z danych GUS za lipiec br., produkcja przemysłowa wzrosła o 4,9 proc. w porównaniu rok do roku, ale wg przewidywań ekspertów powinna sięgnąć 7,3 proc.

Drugim sektorem zdradzającym największy niepokój o własne bezpieczeństwo finansowe jest budownictwo (40 proc. wskazań). W branżach usługowej i handlowej obawy odczuwa co trzeci przedstawiciel MŚP. A w branży transportowej – co czwarty.  

Im mniejszy podmiot, tym częściej przyznaje się do niepewności. Wśród mikrofirm, a więc tych zatrudniających poniżej 10 osób, niepokój zadeklarowało 35 proc., w grupie małych firm (od 10 do 49 pracowników) 3 na 10, a średnich (od 50 do 250 zatrudnionych) 21 proc.

Natomiast jeśli weźmiemy pod uwagę regiony kraju, to o swoje bezpieczeństwo finansowe najbardziej drżą firmy z województw lubelskiego (54 proc.), kujawsko-pomorskiego (47 proc.) i pomorskiego (45 proc.). Z kolei największy spokój pod tym względem deklarują firmy z Lubuskiego, w którym tylko 2 proc. ma obawy, a także z Łódzkiego (14 proc.) i Małopolskiego (16 proc.).

Profesjonalne usługi gwarantem bezpieczeństwa

Na pytanie, z jakich usług firma planuje skorzystać w ciągu najbliższych 12 miesięcy celem zwiększenia swojego bezpieczeństwa finansowego, 2/5 respondentów wskazuje na profesjonalne usługi księgowe i rachunkowe. 27 proc. będzie posiłkować się leasingiem i tyle samo usługami prawnymi, a 1/5 zamierza sprawdzać wiarygodność finansową kontrahentów i prowadzić monitoring w tym zakresie. Wpisywanie dłużników do biur informacji gospodarczej, np. do KRD, planuje 12 proc. Z kolei 1 na 10 firm zamierza wziąć kredyt lub pożyczkę i tyle samo sięgnie po faktoring. Z usług windykacyjnych planuje skorzystać 15 proc.

Tymczasem właściwe zarządzanie wierzytelnościami ma ogromny wpływ na stabilność finansową przedsiębiorstwa. Aby firma mogła bezpiecznie funkcjonować, nie może czekać, aż termin zapłaty, widniejący na fakturze wystawionej klientowi, minie. Przedsiębiorcy, sami bądź za pośrednictwem zewnętrznej firmy windykacyjnej, powinni przypominać kontrahentom, że muszą oni uregulować należność. Zwiększa to dyscyplinę płatniczą wśród kontrahentów.

– Z doświadczenia w obsłudze sektora MŚP wiemy, że zwłaszcza mniejsze podmioty mają opory przed korzystaniem z windykacji. Panuje wśród nich przeświadczenie, że to drogie, dostępne tylko dla dużych firm, rozwiązanie. Tymczasem badanie, jakie przeprowadziliśmy w tym roku na przedsiębiorcach pokazało, że zlecają oni odzyskiwanie długów firmom windykacyjnym przede wszystkim ze względu na skuteczność działania, na co wskazuje ponad 40 procent z nich. Zwrócili także uwagę na kompleksowość podejmowanych działań i oszczędność czasu. Dodatkowo dla jednej trzeciej firm z sektora MŚP zaletą jest możliwość obciążenia dłużnika kosztami windykacji – wyjaśnia Jakub Kostecki, prezes Zarządu firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso.

Będą oszczędzać i zwiększać efektywność

Żeby zapewnić sobie bezpieczeństwo finansowe, najwięcej, bo 40 proc. przedstawicieli MŚP zamierza w ciągu najbliższego roku gromadzić oszczędności i rezerwy. Pod względem branż takie działania deklaruje przede wszystkim budownictwo (49 proc. wskazań).

Oprócz tego znaczna grupa firm (37 proc.) będzie na bieżąco kontrolować i obniżać koszty. Jednocześnie 3 na 10 mikro, małych i średnich przedsiębiorstw planuje zwiększyć nakłady na inwestycje poprawiające efektywność prowadzonej działalności. Tu także prym wiodą firmy budowlane: optymalizację wydajności zapowiada 39 proc. z nich.

Wśród innych działań zwiększających bezpieczeństwo finansowe 1/5 przedsiębiorstw wymienia podnoszenie marży, rozliczanie się tylko za gotówkę, ograniczanie lub zmianę asortymentu czy pakietu usług oraz skracanie kontrahentom terminów płatności.

Pod względem wielkości przedsiębiorstwa widać jednak wyraźne różnice w podejściu do działań, jakie planują wprowadzić firmy. O ile bowiem średnie przedsiębiorstwa zamierzają w najbliższych 12 miesiącach przede wszystkim skoncentrować się na bieżącej kontroli lub obniżce kosztów (56 proc.), o tyle mikrofirmy zapowiadają w pierwszej kolejności gromadzenie nadwyżki finansowej (40 proc.).

Ogólnopolskie badanie „Bezpieczeństwo finansowe firm z sektora MŚP” zostało zrealizowane na zlecenie Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej przez firmę TGM Research, w sierpniu 2024 r., na grupie 409 mikro-, małych i średnich firm, metodą CAWI. Odpowiedzi udzielały wyłącznie osoby decyzyjne: kierownictwo wyższego i średniego szczebla, zarząd, właściciel firmy.

Źródło: KRD

Ceny w sklepach nie przestają rosnąć. Widać też mocne przetasowania wśród najbardziej drożejących kategorii

Niepokojące rzeczy dzieją się w sklepach. Do ścisłej czołówki drożyzny dołączyły warzywa i owoce

 

Drożyzna nie odpuszcza. Do tego w sklepach widać mocne przetasowania wśród liderów podwyżek

 

Podwyżki cen nie odpuszczają. W sklepach jest już o ponad 4 proc. drożej niż w zeszłym roku

 

Ceny coraz bardziej rosną. W sierpniu na sklepowych półkach było drożej o ponad 4 proc. niż rok wcześniej

 

Dynamika wzrostu cen wciąż rośnie. W sklepach jest już o ponad 4 proc. drożej niż rok temu

 

W sklepach znowu jest coraz drożej. Zdecydowana większość kategorii znajduje się w trendzie wzrostowym

 

Dynamika wzrostu cen nie odpuszcza. Większość kategorii wciąż drożeje [RAPORT ZE SKLEPÓW]

 

Napoje, słodycze oraz warzywa i owoce najbardziej drenują portfele Polaków [DANE ZE SKLEPÓW]

 

Zmiany wśród „liderów drożyzny” w sklepach. Do ścisłej czołówki dołączają warzywa i owoce

 

Ceny w sklepach z miesiąca na miesiąc są coraz wyższe. Widać to po odczytach rynkowych. W sierpniu br. codziennie zakupy zdrożały o 4,3% rdr. Największe wzrosty zanotowały napoje bezalkoholowe oraz słodycze i desery. Ale widać też mocne przetasowanie wśród najbardziej drożejących kategorii. Szczególnie może niepokoić to, że w sezonie letnim w czołówce znalazły się owoce i warzywa, które w dużej mierze wpłynęły na ogólny wynik. I jak dodają eksperci, winna temu była głównie panująca susza. W TOP5 znalazła się też chemia gospodarcza. Do tego analiza ponad 86 tys. cen detalicznych wykazała, że wzrost cen nie ominął zaledwie jednej spośród 17 obserwowanych kategorii. I były to tym razem artykuły sypkie.

Drożyzna nie odpuszcza

Jak donosi najnowszy raport pt. „Indeks Cen w Sklepach Detalicznych”, w sierpniu br. codzienne zakupy zdrożały rok do roku o 4,3%. To większy wzrost rdr. niż zanotowany w lipcu – o prawie 4%, w czerwcu – o przeszło 3%, a także w maju – o blisko 3%. Dynamika podwyżek cen sukcesywnie idzie w górę. Każdy wynik został obliczony wg tej samej metodologii. Ostatnio sprawdzono przeszło 86 tys. cen detalicznych z ponad 40 tys. sklepów należących do 61 sieci handlowych. Analizą objęto oferty wszystkich na rynku dyskontów, hipermarketów, supermarketów, sieci convenience oraz cash&carry.

– Po powrocie podstawowej stawki VAT na wybraną żywność i wraz ze związanym z tym wzrostem cen na półkach sklepowych, siła nabywcza Polaków z każdym miesiącem coraz bardziej słabnie. Ziszcza się scenariusz, w którym to klienci ponoszą koszt tej operacji, pomimo wstępnych deklaracji sieci handlowych, iż tak się nie stanie. Ponadto kształtowanie się cen w sklepach jest mocno zdeterminowane przez rosnące koszty produkcji, płace oraz koszty energii i paliw – komentuje dr Robert Orpych z Uniwersytetu WSB Merito.

Po raz drugi z rzędu najbardziej podrożały napoje bezalkoholowe – w sierpniu o ponad 10% rdr. Lipcowa podwyżka była jednak większa, bo wyniosła blisko 16% rdr. – O utrzymaniu pierwszego miejsca w rankingu zadecydował popyt na napoje w wyjątkowo upalnym czasie. Nie pomógł nawet spadek cen cukru. Przyszłość może zaskoczyć. Jeśli nie dopiszą buraki cukrowe i ww. składnik zdrożeje, to napoje znowu pójdą w górę, nawet przy niższych temperaturach powietrza – ostrzega dr Maria Andrzej Faliński, były dyrektor generalny POHiD-u.

Z trzeciego miejsca w lipcu na drugie w sierpniu spadły słodycze i desery, chociaż zdrożały tak samo mocno, jak poprzednio, czyli o ponad 9 rdr. – Presja kosztowa zmusza producentów słodyczy do utrzymywania podwyżek cen. Wynika ona z wciąż wysokich cen kakao i cukru. W kolejnych miesiącach słodycze i desery powinny drożeć wolniej, biorąc pod uwagę uwidaczniający się trend spadkowy cen ww. surowców i coraz większy opór konsumentów – przekonuje Jakub Jakubczak, Starszy Analityk Sektora Food&Agri w Banku BNP Paribas.

Przetasowania na szczycie

Widać też wyraźne przetasowania w TOP5. Na trzecim miejscu pojawiły się owoce, które poprzednio nie należały do liderów podwyżek cen, a w sierpniu zdrożały rdr. o ponad 9%. – Ten rok jest nietypowy ze względu na pogodę. Wegetacja była przyspieszona i niektóre owoce wcześniej się skończyły. Przedłużające się upały szkodzą uprawom, a część produktów trzeba już importować z odleglejszych krajów, bo wyprzedały się na najbliższych rynkach. Rekordowe temperatury szkodzą zbiorom na całym świecie – tłumaczy dr Piotr Arak, główny ekonomista VeloBanku.

W TOP5 pojawiły się też warzywa, które w lipcu i w czerwcu taniały. Ostatnio podrożały rdr. o ponad 6%. – Wcześniejsze doniesienia sugerowały, że susza nie miała wyraźnego wpływu na zbiory krajowych warzyw. Dlatego – jak to zwykle w lecie bywa – ich ceny spadały. W sierpniu jednak warzywa zaczęły mocno drożeć. Jak widać, dotknęła je susza, która nadal trwa. Oznacza to perspektywę dalszego wzrostu cen – zapowiada Marcin Luziński, ekonomista z Santander Bank Polska.

Nie jest zaskoczeniem, że chemia gospodarcza zamyka TOP5 ze wzrostem o ponad 5% rdr. W lipcu była czwarta w rankingu z większą podwyżką, bo o blisko 9% rdr. – Tempo wzrostu cen produktów z tej kategorii wyraźnie spada, ale to raczej chwilowa sytuacja. Rosnące ceny energii i gazu podniosą koszty produkcji i samych zakupów w sklepach – przewiduje dr Artur Fiks z Uniwersytetu WSB Merito.

Natomiast pieczywo straciło swoją wcześniejszą, piątą pozycję w TOP5. W sierpniu podrożało o ponad 5% rdr. i uplasowało się na szóstym miejscu. – Koszt zakupu pieczywa wynika głównie z cen energii i surowców, w tym mąki. Pierwszy z tych czynników jest pod nieustającą presją, a drugi pozostaje w miarę stabilny. Jednak na rynkach ogólnie panuje duża niepewność, ze względu na sytuację w Ukrainie, warunki pogodowe oraz same koszty energii i nawozów. Dlatego cena pieczywa raz idzie w górę, a raz – w dół – mówi dr inż. Anna Motylska-Kuźma z Uniwersytetu Dolnośląskiego DSW.

Prawie wszystko na plusie

Dalej w rankingu widać ryby, mięso i nabiał ze wzrostami o ponad 4% rdr. Wędliny podrożały rdr. o blisko 4%, używki (tj. herbata, kawa, piwo i wódka) – o prawie 3%, art. dla dzieci – o ponad 2%, a środki higieny osobistej – o niecałe 2% rdr. Z kolei o 1,5% rdr. skoczyły ceny karmy dla zwierząt, która jeszcze w lipcu była na minusie.

– Ogromny, zeszłoroczny wzrost cen spowodował, że obecnie widzimy realne wyhamowanie podwyżek rdr. w wielu kategoriach. Dotyczy to np. art. higienicznych i karm dla zwierząt. Względną stabilność mogły zachwiać zmiany opłat za energię w lipcu, ale póki co efekt ten nie jest mocno odczuwalny. Z kolei ceny produktów dla najmłodszych ustabilizowały się, po wysokich skokach z początku roku, związanych ze zwiększeniem świadczenia wypłacanego na dzieci – stwierdza dr inż. Motylska-Kuźma.

Pod koniec zestawienia są dodatki spożywcze ze wzrostem mniejszym niż 1% rdr. Jeszcze w lipcu były drugie w rankingu drożyzny. Wówczas podrożały o ponad 11% rdr. – Żywienie poza domem w czasie wakacji spowodowało spadek zakupu przypraw oraz sosów. Upały też nie sprzyjały przygotowywaniu potraw, a drożyzna i marna jakość owoców – robieniu zapraw i konfitur. Popyt może drgnąć jesienią i wtedy ceny nieco wzrosną, ale boomu i podwyżek nie spodziewajmy się. To będzie minimalny ruch cenowy – prognozuje dr Faliński.

Natomiast najmniej podrożały tłuszcze, bo o 0,4% rdr. Jednak ta kategoria bardzo długo była na minusie. Ostatni, lipcowy spadek przekraczał 8% rdr. – Spadkowa tendencja na rynku tłuszczów zakończyła się, czego zresztą spodziewałem się. Słabsze zbiory rzepaku w Europie oznaczają presję na wzrost cen. Będzie ona częściowo równoważona lepszymi wynikami produkcji innych roślin oleistych w Ameryce, ale warto też pamiętać o bardzo słabych zbiorach oliwek, które sprawiają, że oliwa jest jednym z najszybciej drożejących produktów spożywczych – analizuje Marcin Luziński.

Reasumując, na 17 obserwowanych kategorii już 16 rdr. podrożało, a tylko jedna potaniała. W poprzednich trzech miesiącach za każdym razem 13 segmentów było na plusie, a 4 trzymały się na minusie. W sierpniu ujemny wynik zanotowały tylko produkty sypkie (m.in. cukier, mąką i sól). Potaniały o prawie 4% rdr. – Wkrótce sytuacja może ulec radykalnej zmianie, bo plony zbóż i roślin zmaleją w niektórych regionach świata przez anomalie pogodowe. Nawet produkty, których nie dotkną problemy z podażą, mogą szybko drożeć, bo będą traktowane jako substytuty najbardziej niedostępnych i drożejących artykułów – podsumowuje dr Artur Fiks z Uniwersytetu WSB Merito.

 

Źródło: Mondaynews.pl

EFL rośnie szybciej niż branża i zwiększa udziały rynkowe

EFL w pierwszym półroczu 2024 roku sfinansował aktywa o rekordowej wartości 5,2 mld zł, co oznacza prawie ponad 20% wzrost rok do roku. To wyraźnie więcej niż cała branża, która w tym okresie odnotowała wzrost 13,5%.

Spektakularny, ponadrynkowy wynik EFL osiągnął w finansowaniu pojazdów ciężkich +22% (rynek -14%). Dzięki temu zwiększył swoje udziały do 16,2% (z 11,5% po półroczu 2023 roku). Eksperci EFL zwracają uwagę, że dynamika rynku wynika z rosnącej liczby transakcji, gdyż ich średnia wartość spada. MŚP wracają powoli do inwestycji, ale szukają okazji budżetowych.

Zrównoważony wzrost…

Konsekwentnie rośniemy i zwiększamy nasze udziały rynkowe. Na koniec czerwca tego roku wyniosły 9,6%, podczas gdy rok wcześniej było to 9,1%. Rynek rósł najszybciej w pojazdach lekkich – tu staraliśmy się dotrzymać kroku ponad 30% dynamice. Bardzo dobre wyniki osiągnęliśmy w finansowaniu maszyn, gdzie odnotowaliśmy dynamikę dwukrotnie wyższą od rynku (11% EFL vs 5% rynek) i spektakularną na rynku finansowania pojazdów ciężarowych (22% EFL vs 14% rynek) co pozwoliło osiągnąć ponad 16% udział w tym segmencie. Paweł Bojko, wiceprezes zarządu EFL.

Od stycznia do czerwca 2024 roku EFL sfinansował pojazdy o łącznej wartości prawie 3,5 mld zł (+27% r/r, przy dynamice rynkowej na poziomie 17%). Zdecydowanie lepiej niż rynek spółka poradziła sobie na rynku pojazdów ciężkich. Wartość leasingu i pożyczek udzielonych przez spółkę na te aktywa wyniosła prawie 1,6 mld zł, co przełożyło się na ponad 22% dynamikę rok do roku, przy niemal 14% spadku całej branży. W przypadku finansowania samochodów osobowych spółka podążała za rynkiem. Odnotowała ponad 30% wzrost r/r, przy 32% dynamice rynku.

Zarówno bardzo dobry wynik naszej firmy jak i całej branży to efekt boom-u na rynku pojazdów, w tym również rosnącego zainteresowania wśród firm autami elektrycznymi i programu dopłat rządowych do samochodów zeroemisyjnych „Mój Elektryk”. Niestety w drugiej części roku o takim rezultacie nie będzie mowy, gdyż z uwagi na wyczerpanie się środków finansowych Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej wstrzymał udzielanie dotacji do leasingu elektryków. Taka decyzja z pewnością ograniczy czasowo finansowanie nowych aut elektrycznych w Polsce leasingiem w drugim półroczu, gdyż ta forma pozyskiwania odpowiada za 54% finansowania pojazdów elektrycznych w Polsce – podkreśla wiceprezes zarządu EFL.

Ponad dwukrotnie wyższą dynamikę niż rynek EFL odnotował także na rynku maszyn i urządzeń. Wartość leasingu i pożyczek udzielonych przez spółkę na maszyny i urządzenia wyniosła ponad 1,6 mld zł, co dało prawie 11% wzrost rok do roku, podczas gdy rynek odnotował blisko 5% dynamikę rok do roku.

Leasingujemy więcej za mniej

Analiza wyników Związku Polskiego Leasingu według liczby transakcji pokazuje, że wzrost branży w I półroczu 2024 roku wynikał przede wszystkim ze wzrostu liczby transakcji o ponad 17% r/r, ponieważ średnia wartość transakcji spadła o ponad 2% r/r.

W EFL mieliśmy do czynienia z podobnym trendem z tym, że dynamika liczby transakcji była jeszcze wyższa i wyniosła ponad 23% r/r. Dwa czy trzy lata temu było odwrotnie – leasingowaliśmy mniej środków trwałych w ujęciu rocznym, ale o wyższej wartości. To może wskazywać na większe zainteresowanie leasingiem jako formą finansowania inwestycji, przy braku skłonności klientów do płacenia wysokich ce za środki trwałe, innymi słowy szukanie jak najkorzystniejszych cenowo ofert. Dotyczy to w szczególności rynku pojazdów ciężarowych, gdzie obserwujemy korekty cen. – mówi Paweł Bojko z EFL.

Źródło: EFL

Oszczędności młodych Polaków. Ponad 77 proc. twierdzi, że ma odłożone pieniądze na „czarną godzinę”

Jak wynika z raportu UCE RESEARCH i SYNO Poland, 77,4% Polaków w wieku 18-35 lat ma odłożone jakieś pieniądze na tzw. czarną godzinę. 12,3% nie posiada takich oszczędności. Z kolei 10,4% ankietowanych nie pamięta, czy w ogóle je zgromadziło. Do tego wychodzi, że rezerwy młodych osób najczęściej przekraczają 10 tys. zł – 17,1%. I to jest najwyższa wartość, jaką mogli podać respondenci. Najmniejszą kwotę, tj. poniżej 500 zł, zadeklarowało 10% młodych rodaków. Dalej w zestawieniu widać 500-1000 zł – 7,3%, 2000-3000 zł – 5,9%, 5000-6000 zł – też 5,9%, a także 1500-2000 zł – 5,8%. Najmniej wskazań ma przedział 8000-9000 zł – 0,7%.

Według raportu pt. „Jak młodzi Polacy oszczędzają na czarną godzinę?”, autorstwa UCE RESEARCH i SYNO Poland, który powstał na podstawie specjalnego sondażu, przeprowadzonego wśród Polaków w wieku 18-35 lat, aż 77,4% z nich twierdzi, że ma odłożone jakieś pieniądze na tzw. czarną godzinę. 12,3% ankietowanych nic w tym celu nie zaoszczędziło, a 10,4% nie pamięta, czy w ogóle posiada takie zasoby.

– Młodzi ludzie są na dorobku, więc trudno im cokolwiek odłożyć na tzw. czarną godzinę, zwłaszcza że ostatnie czasy temu nie sprzyjały. Zeszłoroczne szaleństwo inflacyjne spowodowało, że zdolność odkładania jakichkolwiek środków pieniężnych była jeszcze trudniejsza niż w latach pandemicznych. Oczywiście każdy z nas powinien mieć odłożone jakiekolwiek pieniądze, ale w praktyce jest to dość trudne do zrealizowania, szczególnie jeżeli mówimy właśnie o młodych, mniej zarabiających, osobach – komentuje Łukasz Zieliński, współautor badania z SYNO Poland.

Ankietowani, którzy posiadają oszczędności na tzw. czarną godzinę, mieli do wyboru 13 przedziałów kwotowych. Najmniejszy z nich był poniżej 500 zł, a najwyższy – powyżej 10 tys. zł. I właśnie ta największa wartość była najczęściej wskazywana przez Polaków w wieku 18-35 lat. Zadeklarowało ją 17,1% badanych.

– Osoby, które w wieku 18-35 lat odłożyły już na czarną godzinę przeszło 10 tys. zł, dobrze zarabiają. Według sondażu, ich miesięczne dochody netto z reguły przekraczają 9 tys. zł. Przeważnie dotyczy to mieszkańców największych polskich miast. Zgodnie z wynikami badania, częściej są to mężczyźni niż kobiety. Choć to one zazwyczaj są bardziej oszczędne, ale w praktyce niestety przeważnie mniej zarabiają od mężczyzn. Przez to mają gorszą możliwość odkładania pieniędzy. Czasem te dysproporcje są nawet dosyć spore. Do tego kobiety częściej widzą szersze potrzeby rodzinne, które ewidentnie wiążą się z dodatkowymi wydatkami – wyjaśnia Łukasz Zieliński.

Wśród osób, które nie mają żadnych oszczędności na tzw. czarną godzinę, przeważają kobiety nad mężczyznami. Ponadto mówią o tym głównie osoby z miesięcznymi dochodami netto na poziomie 1000-2999 zł, z wykształceniem podstawowym lub gimnazjalnym, a także z miast liczących 50-99 tys. mieszkańców.

– Osoby, które zarabiają poniżej średniej krajowej, generalnie nie mają szans na odłożenie jakiejkolwiek kwoty. Koszty życia nawet w mniejszych miejscowościach nie są na tyle niskie, żeby można było coś tam zaoszczędzić, również mieszkając z rodzicami. I dopóki ankietowani z ww. zarobkami nie znajdą lepszej pracy, to nic nie odłożą. Oczywiście dla Polaków ze słabszym wykształceniem może być to trudniejsze – przekonuje współautor badania z SYNO Poland.

Z kolei wśród osób, które nie pamiętają, czy mają oszczędności na czarną godzinę, również jest więcej kobiet niż mężczyzn. Ponadto są to głównie osoby, które wolą nie mówić o wysokości dochodów. Mają zazwyczaj wyższe wykształcenie. Zwykle mieszkają w miastach liczących od 50 tys. do 99 tys. ludności.

– Uważam, że w dużej większości mogą to być osoby, które wstydzą się tego, że nie mają żadnych środków odłożonych na tzw. czarną godzinę. Dlatego też wolą jednoznacznie nie wskazywać, ile zarabiają lub udawać, że nie pamiętają, ile w ogóle mają odłożonych pieniędzy. Ale może być też tak, że są to dość majętne osoby, które z daleko posuniętej ostrożności nie chcą informować nikogo o swoich zarobkach i ewentualnych oszczędnościach. Takiego stanu rzeczy nie możemy też przecież jednoznacznie wykluczyć – analizuje Łukasz Zieliński.

Z badania również wynika, że 10% ankietowanych ma oszczędności na tzw. czarną godzinę poniżej 500 zł. Częściej mówią o tym kobiety niż mężczyźni. Ponadto dotyczy to przede wszystkim osób z miesięcznym dochodem netto poniżej 1000 zł, z wykształceniem zasadniczym zawodowym, a także ze wsi i z miejscowości liczących do 5 tys. ludności.

– Przyznam szczerze, że taka deklaracja trochę mnie przeraża. Gdyby w życiu tych osób wydarzyło się coś naprawdę złego, to staną one przed ciężkim dylematem. Tego typu oszczędności nie dają żadnego zabezpieczenia, a jeśli już – to mało znaczące. Natomiast warto zauważyć, że ww. kwotę głównie podały osoby, które mieszkają w bardzo małych miejscowościach i na wsiach. A tam w sytuacjach kryzysowych szybciej znajdują się bliskie osoby, które wzajemnie się wspierają. Oczywiście nie jest to regułą, ale z mojego doświadczenia wynika, że wielkość miejscowości może mieć tu znaczenie – stwierdza ekspert z SYNO Poland.

Kolejne w zestawieniu są przedziały 500-1000 zł – 7,3%, 2000-3000 zł – 5,9%, 5000-6000 zł – również 5,9%, a także 1500-2000 zł – 5,8%. Natomiast najmniej wskazań ma kwota rzędu 8000-9000 zł – 0,7%. – Powyższe wyniki pokazują, że faktyczny stan środków na tzw. czarną godzinę jest dość kiepski. Oczywiście młodzi Polacy nie bardzo mają z czego odkładać, ale widać też słaby nawyk oszczędzania. W mojej ocenie, potrzebna jest szersza edukacja na ten temat, połączona z podstawową wiedzą o ekonomii, która powinna zaczynać się już od najmłodszych lat. Inaczej niezbyt wiele się zmieni w tej kwestii – podsumowuje Łukasz Zieliński.

 

***
Opis metody badawczej

Raport pt. „Jak młodzi Polacy oszczędzają na czarną godzinę?” powstał na podstawie badania sondażowego, przeprowadzonego metodą CAWI (Computer Assisted Web Interview) na próbie ponad 800 Polaków w wieku 18-35 lat. Autorami raportu są eksperci z platformy analityczno-badawczej UCE RESEARCH i międzynarodowej firmy analitycznej SYNO Poland.

Źródło: UCE Research

Co 4. firma zwleka pół roku z odzyskaniem pieniędzy od dłużnika

Nie mam pieniędzy, zapomniałem o fakturze, klienci zalegają mi z zapłatą, więc i ja nie płacę – to najczęstsze usprawiedliwienia, jakie słyszą właściciele firm od swoich klientów, którzy nie regulują należności za dostarczone towary czy wykonane usługi. Najnowsze badanie „Przedsiębiorcy wobec swoich dłużników”, przeprowadzone na zlecenie Kaczmarski Inkasso*, pokazuje, że aż co 4. firma przekazuje zaległe faktury do windykacji dopiero po 6 miesiącach od upłynięcia terminu zapłaty. Zwykle to zbyt późno, aby bezproblemowo odzyskać pieniądze.

 

Według badania Kaczmarski Inkasso w ciągu ostatnich 12 miesięcy niesolidni kontrahenci finalnie opłacili średnio 52 proc. liczby przeterminowanych faktur, o które ich wystawcy w jakikolwiek sposób się upomnieli. Reszta nie została dotąd  uregulowana, a pieniądze należne właścicielom przedsiębiorstw nadal są zamrożone. To poważny problem dla firm, bo wiąże się z koniecznością poszukiwania dodatkowych źródeł finansowania lub wprowadzenia ograniczeń w działalności, np. zakupu materiałów gorszej jakości, zredukowania nakładów na marketing czy ograniczenia benefitów dla pracowników.

 

Usprawiedliwienie na niepłacenie

W repertuarze usprawiedliwień, jakie przedstawiają partnerzy handlowi, którzy wstrzymują płatności, dominuje brak pieniędzy. Pustką w firmowej kasie tłumaczy się prawie połowa dłużników. Niewiele mniej, bo 44 proc., zasłania się zapominalstwem. Na trzecim miejscu w katalogu wyjaśnień uplasowały się zatory płatnicze – 18 proc. Z kolei 15 proc. kontrahentów zaznacza, że odda pieniądze, ale z poślizgiem. Natomiast co 10. partner usprawiedliwia się brakiem lub zgubieniem faktury. Inne powody to: chwilowa niewypłacalność, omyłkowe pominięcie faktury w płatnościach, a także przegapienie jej daty.

 

„Żółta kartka” dla dłużników

Po raz pierwszy na brak zapłaty firmy najczęściej reagują po tygodniu, co deklaruje 43 proc. z nich.  Po miesiącu zaczyna o tym przypominać kontrahentom 1/5 przedsiębiorców. Ale co 10. robi to dopiero po upływie 3 miesięcy. Jest też grupa, która czeka niemalże w nieskończoność – 5 proc. zwleka aż 6 miesięcy. Są też i tacy, którzy już następnego dnia po upływie daty widniejącej na fakturze pokazują „żółtą kartkę” i mobilizują kontrahentów, aby się rozliczyli. Taką praktykę stosuje sporo, bo 15 proc., podmiotów.

 

Najtrudniejszy pierwszy krok

Jednak nawet szybka reakcja nie gwarantuje zwrotu należności. Dlatego część przedsiębiorców szuka wsparcia w firmach windykacyjnych. Po miesiącu od upływu terminu zapłaty kieruje tam faktury 23 proc. MŚP. Z kolei 35 proc. decyduje się na ten ruch po 3 miesiącach, a 26 proc. dopiero po 6. 

- To stanowczo za długo. W przypadku opóźnień w płatnościach czas reakcji jest kluczowy. Im później faktura trafia do windykacji, tym bardziej skomplikowany staje się proces odzyskiwania należności. Po pierwsze, z czasem dłużnicy często popadają w jeszcze większe problemy finansowe, co sprawia, że mają coraz mniej środków na uregulowanie zaległych płatności. Po drugie, długa zwłoka sprawia, że dłużnik może przyzwyczaić się do braku konsekwencji, a to utrudnia negocjacje i zmniejsza szanse na polubowne rozwiązanie sprawy. W skrajnych przypadkach, gdy proces windykacji jest opóźniony o wiele miesięcy, może się okazać, że dłużnik już nie prowadzi działalności lub sąd ogłosił jego upadłość. Taka sytuacja znacznie ogranicza możliwości odzyskania pieniędzy, choć ich nie przekreśla - tłumaczy Jakub Kostecki, prezes Zarządu firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso.

Unikanie kontaktu z dłużnikiem nierzadko prowadzi do poważnych konsekwencji. Skumulowanie się zaległości finansowych i braki na firmowym koncie mogą skutkować zakończeniem działalności. Z danych Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej wynika, że w pierwszej połowie tego roku zbankrutowało aż 219 polskich firm, a 2261 ogłosiło restrukturyzację - dotyczą one głównie jednoosobowych działalności gospodarczych.

- Dane COIG pokazują, że zatory płatnicze najmocniej odczuwają najmniejsze podmioty. Sektor MŚP jest kręgosłupem polskiej gospodarki, a jego stabilność finansowa ma zasadnicze znaczenie dla utrzymania konkurencyjności na rynku. Jeśli przedsiębiorcy nie zaczną szybciej reagować na zaległości płatnicze, w trudnym położeniu mogą się znaleźć nie tylko pojedyncze firmy, ale i całe sektory gospodarki – podsumowuje Jakub Kostecki.

 

Lepiej zapobiegać niż leczyć

Opóźnione płatności są dużym zagrożeniem dla najmniejszych firm. Dlatego lepiej zapobiegać niż leczyć. Warto wiedzieć, że firmy mogą skutecznie zmobilizować kontrahenta do terminowej zapłaty za fakturę lub przyspieszyć uzyskanie pieniędzy za sprzedane towary lub usługi z faktury z odroczonym terminem płatności. Takie możliwości daje np. faktoring jawny. Chroni płynność finansową firmy, nie dopuszczając do opóźnień po stronie kontrahenta. Warunek jest jednak taki, że trzeba działać natychmiast.

– Faktoring jest krok przed windykacją. Warto z niego skorzystać, aby nie dopuścić do powstania zaległości. Ale działa on tylko wtedy, gdy termin płatności jeszcze nie upłynął. Wówczas jest duża szansa na odmrożenie pieniędzy z faktur, zanim te się przeterminują – podsumowuje Emanuel Nowak, ekspert firmy faktoringowej NFG.

 

  • Badanie „Przedsiębiorcy wobec swoich dłużników” zostało przeprowadzone przez TGM Research zlecenie firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso w lipcu 2024 r. metodą CAWI na reprezentatywnej grupie 400 przedsiębiorców z sektora MŚP, wystawiających faktury z odroczonym terminem płatności.

Źródło: KRD

Budowlanka z lekką zadyszką. Ale co czwarta firma planuje większe inwestycje

Budowlanka z lekką zadyszką. Ale co czwarta firma planuje większe inwestycje

Po trzech kwartałach wzrostów, subindeks Barometru EFL dla sektora budowlanego wyhamował. Odczyt na III kwartał 2024 roku wyniósł 54,1 pkt. i jest o 4,6 pkt. niższy niż
w poprzednim kwartale. Firmy budowalne pozostają jednak w najlepszych nastrojach wśród sześciu badanych sektorów. Na taki wynik wpływ mają przede wszystkim optymistyczne prognozy dotyczące sprzedaży i inwestycji. Niemal co trzecie przedsiębiorstwo budowlane spodziewa się wyższych przychodów (31%), a co czwarte planuje zwiększyć inwestycje (23%). Takie prognozy wpływają na opinie dotyczące płynności finansowej, której poprawy spodziewa się 29% firm, a pogorszenia tylko 4%.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Barometr EFL dla branży budowlanej na III kwartał 2024:

  • Subindeks: 54,1 pkt. (-4,6 pkt. kw./kw.)
  • Inwestycje: 23 proc. przedsiębiorców prognozuje wyższy poziom inwestycji niż kwartał wcześniej
  • Sprzedaż: 31 proc. przedsiębiorców prognozuje zwiększenie sprzedaży, a 1 proc. jej spadek
  • Płynność finansowa: 29 proc. przedsiębiorców prognozuje poprawę płynności finansowej, a 3 proc. jej pogorszenie
  • Finansowanie zewnętrzne: 4 proc. przedsiębiorców prognozuje większe zapotrzebowanie na finansowanie zewnętrzne

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

- Na stwierdzenie, że w branży budowlanej zaczyna się źle dziać, jest zdecydowanie za wcześnie.
To pierwszy spadek wskaźnika od roku, który i tak utrzymuje się na najwyższym poziomie wśród wszystkich badanych przez nas branż. Firmy budowalne zdają sobie sprawę, że okres wakacyjny oznacza minimalne spowolnienie prac i na razie nie wysuwałbym zbyt pochopnych wniosków. Część firm cały czas liczy na to, że zostaną pośrednimi beneficjentami odblokowanych funduszy z Krajowego Planu Odbudowy. Wciąż też nie ma zielonego światła dla programu kredytowego Mieszkanie na Start, z którego pośrednio skorzysta branża. Optymistycznym sygnałem jest także sukcesywny wzrost grupy przedsiębiorców planujących większe nakłady na inwestycje
– powiedział Radosław Woźniak, prezes zarządu EFL.

Solidne fundamenty

Subindeks Barometru EFL na III kwartał br. dla branży budowlanej wyniósł 54,1 pkt., o 4,6 pkt. mniej niż
w poprzednim kwartale tego roku. Jest to pierwszy spadek wskaźnika od roku, ale jego wartość wciąż pozostaje najwyższa wśród sześciu badanych branż. Co więcej, wartość wskaźnika już po raz czwarty
z rzędu utrzymuje się powyżej progu 50 pkt., co oznacza, że nastroje są stabilne.

31% firm budowlanych prognozuje wzrost zamówień od lipca do września tego roku, o 5 p.p. mniej niż w II kwartale br. Grupa pesymistów jest zdecydowanie niższa i wynosiła 4%. Pozostałe firmy liczą na podobną sytuację jak kwartał wcześniej (64%)

Większe zamówienia pozytywnie wpływają na płynność finansową. Jej poprawy spodziewa się 29% przedsiębiorców, o 1 p.p. więcej niż kwartał wcześniej. 4% obawia się pogorszenia kondycji finansowej,
a 65% wskazuje na brak zmian.

Z kwartału na kwartał rośnie grupa optymistów inwestycyjnych. 23% firm budowlanych prognozuje więcej inwestycji w III kwartale 2024 roku, to o 4 p.p. więcej niż kwartał wcześniej. Wciąż jednak zdecydowana większość zapytanych (68%) uważa, że pozostaną one na niezmienionym poziomie co ostatnio.

Inflacja wywołuje coraz mniej negatywnych emocji wśród budowlanych przedsiębiorców.
14% przedsiębiorstw boi się pogorszenia kondycji swojego biznesu w związku z rosnącą inflacją. Jest to wynik o 10 p.p. niższy niż trzy miesiące wcześniej i najniższy wśród badanych branż.

Wartość głównego indeksu Barometru EFL na III kwartał 2024 roku wyniosła 51,2 pkt. Osiągnięty poziom jest o 1,4 pkt. niższy niż w II kwartale 2024 roku.

***

Barometr EFL jest syntetycznym wskaźnikiem informującym o skłonności firm z sektora MŚP do wzrostu (tj. rozwoju rozumianego, jako stawianie sobie przez przedsiębiorstwa celów związanych ze wzrostem sprzedaży i produkcji, ekspansją na nowe rynki i maksymalizacją zysków, co jest związane z inwestycjami w środki trwałe). Prognozowana na dany kwartał kondycja finansowa firm MŚP daje punkt odniesienia do wnioskowania o zakładanym kierunku zmian, które sprzyjają wzrostowi lub działają hamująco na rozwój firm. Badanie przygotowywane jest przez Ecorys na zlecenie Europejskiego Funduszu Leasingowego SA., a jego wyniki są publikowane co kwartał. Jego uczestnicy to mikro, małe i średnie firmy terenu całej Polski. W badaniu wzięła udział reprezentatywna grupa 600 mikro, małych i średnich firm. Aktualna edycja badania odbyła się od 1 do 28 czerwca 2024 roku.

Źródło: EFL

Sądy załatwiają coraz więcej spraw frankowych. Wzrost rdr. w I półroczu br. jest ponad 45-procentowy

Sądy w I półroczu br. wyraźnie przyspieszyły. Coraz sprawniej obsługują sprawy frankowiczów

 

Przyspieszenie w sprawach frankowych. Sądy tylko w I półroczu br. załatwiły ich blisko 36 tys.

 

Przyspieszenie w sprawach frankowych. Sądy załatwiają ich coraz więcej. Wzrosty rdr. są nawet trzycyfrowe

 

W I półroczu br. sądy załatwiły prawie 36 tys. spraw frankowych. Wzrost rok do roku wyniósł ponad 45 proc.

 

Sądy coraz lepiej radzą sobie ze sprawami frankowymi. Tylko w I półroczu br. załatwiły ich ponad 36 tys.

 

Sądy okręgowe załatwiają coraz więcej spraw frankowych. Z najnowszych danych wynika, że w pierwszej połowie br. odnotowano wzrost w tym zakresie o przeszło 45% rdr. Jednocześnie składanych pozwów jest o kilka tysięcy więcej od rozstrzyganych sporów. Choć w Sądzie Okręgowym w Warszawie sytuacja wygląda odwrotnie, liczba nowych spraw jest mniejsza od załatwionych. Jak podkreślają eksperci, działa tam tzw. specjalny wydział frankowy, a ponad rok temu nastąpiła nowelizacja przepisów k.p.c. Patrząc tylko na dane dotyczące spraw załatwionych od stycznia do czerwca tego roku, widać, że kolejne miejsca w zestawieniu zajmują sądy okręgowe z największych miast. Według znawców tematu, przyczyniają się do tego m.in. coraz lepsze ugody proponowane przez banki.

Jak wynika z danych pozyskanych z 47 sądów okręgowych z całej Polski, w I połowie br. załatwiono w nich 35,6 tys. spraw frankowych. To oznacza wzrost rdr. o 45,1%, z 24,5 tys. Jednak liczba składanych pozwów z tego zakresu jest większa. Od stycznia do czerwca 2024 roku wyniosła 39,4 tys. Rok wcześniej była na poziomie 38,9 tys. Inaczej wygląda sytuacja w SO w Warszawie, gdzie w I połowie 2024 r. liczba załatwionych spraw była większa od liczby złożonych (10,3 tys. vs. 6,6 tys.).

– Sąd Okręgowy w Warszawie posiada wyspecjalizowany wydział frankowy. Sędziowie orzekają tam wyłącznie w sprawach kredytów indeksowanych i denominowanych do waluty obcej. Dodatkowo w kwietniu ub.r. nastąpiła nowelizacja przepisów k.p.c. zakładająca konieczność składania pozwu w sądzie właściwym dla kredytobiorcy. To sprawiło, że zdecydowanie zmniejszyła się ilość nowych spraw w tzw. wydziale frankowym – komentuje radca prawny Agnieszka Dudek z Uniwersytetu WSB Merito.

Z kolei jak podkreśla mecenas Mikołaj Majcher z Kancelarii MBM Legal, sytuacja w SO w Warszawie wynika z odciążenia wydziału frankowego od napływu pozwów kredytobiorców z całej Polski. Pozostałe sądy powinny być przygotowane na wzrost liczby składanych pozwów przez konsumentów. Zdaniem eksperta, w tym roku powinna być już widoczna tendencja wzrostowa w wydawaniu wyroków przez sądy spoza Warszawy. One mogą bazować na ugruntowanej już linii orzeczniczej w temacie kredytów waloryzowanych do walut obcych.

– Fakt, że w Sądzie Okręgowym w Warszawie liczba załatwionych spraw przewyższa ilość złożonych pozwów, jest dowodem na wysoką efektywność tego sądu. Może to świadczyć o lepszej organizacji pracy oraz doświadczeniu sędziów w sprawach frankowych. Myślę, że taki scenariusz jest również możliwy w skali całego kraju, jeśli inne sądy skorzystają z tych doświadczeń i usprawnień. Kluczowe będą dalsze zmiany organizacyjne sądów. Istotne też będzie zwiększenie liczby sędziów specjalizujących się w sprawach frankowych – stwierdza radca prawny Adrian Goska z Kancelarii SubiGo.

Patrząc na dane z I połowy 2024 roku, widać, że najwięcej spraw frankowych załatwiono we wspomnianym już Sądzie Okręgowym w Warszawie – 10,3 tys. (rok wcześniej – 7,9 tys. i +29,6%). Dalej plasuje się SO w Poznaniu – 2,2 tys. (poprzednio – 1,6 tys. i +43% rdr.), Warszawa-Praga w Warszawie – 2,1 tys. (956 i +117,5%), Krakowie – 2,1 tys. (1,1 tys. i +96,5%), Gdańsku – blisko 2 tys. (1,2 tys. i +64,3%) i we Wrocławiu – 1,8 tys. (867 i +102,3%).

– Wzrost liczby wyroków w sprawach frankowych, wydawanych przez sądy w różnych częściach Polski, świadczy o polepszeniu się sytuacji konsumentów i szybszym rozstrzyganiu sporów. Coraz większa liczba wydawanych orzeczeń jest konsekwencją nowelizacji k.p.c. Obowiązuje ona od połowy kwietnia 2023 r. I rozłożyła wpływ nowych spraw na poszczególne sądy. Najnowsze orzecznictwo Sądu Najwyższego i TSUE, a także coraz większe doświadczenie sędziów orzekających w sprawach frankowych również wpływają pozytywnie na sytuację kredytobiorców w sporach z bankami – przekonuje mecenas Mikołaj Majcher.

Z kolei mecenas Adrian Goska zaznacza, że znaczny wzrost liczby załatwionych spraw w innych miastach, takich jak Poznań, Kraków czy Gdańsk, wskazuje na rosnącą aktywność sądów w rozstrzyganiu tych sporów. W opinii eksperta, to dobry kierunek, który zwiększa szansę na szybsze kończenie procesów w całym kraju. Ważne jest też, aby sądy w mniejszych miastach czerpały z doświadczeń większych ośrodków. To mogłoby przyczynić się do jeszcze większej efektywności w rozpatrywaniu ww. spraw.

– To, że w niektórych częściach kraju jest więcej składanych wniosków niż załatwianych spraw, pozostaje oczywiście kwestią przejściową. Nie mamy przecież nieskończonej ilości spraw frankowych, w końcu nowych pozwów będzie coraz mniej. To spiętrzenie wynika z nasilania powództw. A to z kolei jest konsekwencją przede wszystkim decyzji TSUE. Klienci z mniejszymi obawami składają powództwo, bo lęków związanych z wystąpieniem przeciwko bankowi jest coraz mniej. Natomiast nie mamy skokowego wzrostu ilości sędziów zajmujących się tego typu sporami – mówi ekonomista Marek Zuber.

Jak zaznacza radca prawny Agnieszka Dudek, z roku na rok prawdopodobnie pozwów w sprawach kredytów indeksowanych i denominowanych będzie już coraz mniej. To może wpłynąć na poprawę szybkości orzekania. Ekspertka podkreśla też, że podpisywanych jest coraz więcej ugód. Natomiast adwokat Milena Mocarska z Kancelarii MBM Legal informuje, że niektóre banki zaczęły oferować ugody warte uwagi kredytobiorców. Fakt zawarcia porozumienia pozwala na szybkie załatwienie sprawy. To argument, który często przemawia do frankowiczów.

– Banki coraz częściej nie składają apelacji od wyroków I instancji lub wycofują odwołania w trakcie trwania sprawy. Zaczynają bowiem rozumieć, że taka postawa i zawieranie ugód może bardziej się opłacać. To przyczynia się do szybszego zakończenia procesów. Wzrost liczby spraw, które kończą się ugodą, również wpływa pozytywnie na tempo załatwiania sporów – podsumowuje ekspert z Kancelarii SubiGo.

Źródło: MondayNews

Finansovo.pl

Finansovo.pl - Nowocześnie o finansach.

Najnowsze informacje z zakresu finansów osobistych, finansów firmowych, dostępnych promocji, aktualnych dotacji, możliwości lokowania środków, podatków, ubezpieczeń, publikowanych raportów.

Napisz do nas: finansovo@finansovo.pl

Reklama

We use cookies

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.